Więcej ciekawostek na temat programu telewizyjnego znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
W finale czwartego sezonu "Sanatorium miłości" królem i królową turnusu zostali Piotr Hubert Langfort i Zofia Klawinowska. Takie wyróżnienie, przyznane dzięki głosom kolegów i koleżanek poznanych w programie, dla obojga miało duże znaczenie. Seniorzy opisali, jakie emocje towarzyszyły im w finale programu.
Zofia była naprawdę poruszona niespodzianką zgotowaną jej przez pozostałych uczestników. Udział w programie miał dla niej duże znaczenie.
Trudno to opisać. Było jak w bajce. Czułam się doceniona. W oczach innych byłam kimś. Przemili ludzie. Cała ekipa programu była tak miła, że to tylko płakać! A przecież to młodzi ludzie, po 20 lat, jak moje wnuki - wyznała kuracjuszka.
U Piotra Huberta udział w programie poprzedzony był długim czasem samotności. Ze względu na pandemię COVID-19 senior unikał kontaktów z ludźmi, praktycznie zamykając się w domu.
Przez wiele miesięcy byłem sam. Bałem się wychodzić. Zająłem się budową mebli, żeby nie zwariować. Później zobaczyłem "Sanatorium miłości" i pomyślałem, że spróbuję. Żeby chociaż raz zobaczyć telewizję od środka - stwierdził.
To są takie cudowne małolaty. Szczególnie Martusia! - powiedział Piotr Hubert o twórcach show.
Zadania, z którymi musiał się mierzyć, w trakcie pobytu w sanatorium mocno na niego wpłynęły.
Ten zjazd na linie mnie odmienił. To się stało. Ja jestem psychicznie przebudowany. W ogóle wszystkie imprezy, za wyjątkiem kręgli, wszystko przeżyłem po raz pierwszy. Myśmy to wszystko mieli skumulowane. Tyle atrakcji przez miesiąc.
Piotr Hubert przyznał, że się zmienił i że ta przemiana w nim pozostała.