Więcej ciekawostek na temat programu telewizyjnego znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Historia Roberta i Anety Żuchowskich dowodzi, że miłość można spotkać wszędzie. Oni trafili na siebie... przed ołtarzem. Oboje zgłosili się do programu "Ślub od pierwszego wejrzenia", ale jak przyznali, żadne z nich nie miało wielkich oczekiwań związanych z udziałem w telewizyjnym show. Mimo to udało im się stworzyć szczęśliwy związek, a w tym miesiącu na świat przyszło ich pierwsze dziecko. Robert opowiedział w wywiadzie dla portalu Co za tydzień, jak radzi sobie w roli taty.
Okazuje się, że chwilę przed rozpoczęciem porodu, Aneta i Robert byli u lekarza.
Byliśmy tam o 19.00. Lekarz zbadał Anetę, wszystko było w porządku. I tylko wróciliśmy z wizyty do domu… I zaczęło się dziać. Pojechaliśmy z powrotem do szpitala. Ja prowadziłem auto.
Wszystko to wiązało się ze sporym stresem.
Wiadomo, że się stresowałem. Nie wiedziałem, co mnie czeka. To był mój debiut. Nie wiedziałem, o co w tym chodzi. Na szczęście wszystko wyszło dobrze - przyznał Robert.
Ze względu na trwającą pandemię COVID-19, Robert nie mógł towarzyszyć żonie w trakcie porodu.
Żałuję. Na pewno byłoby inaczej, chociaż nie wiem, czy bym to wytrzymał. Różnie mogłoby być. W tych nerwach podczas porodu chodziłem w tę i z powrotem. Od prawej do lewej. Potem siadałem i znowu wstawałem. Nie wiedziałem, co ze sobą zrobić.
Kiedy tylko dotarła do niego informacja, że Mieszko jest już na świecie - cały i zdrowy - Robert nie mógł powstrzymać radości.
Sam nie wiem, co czułem i jakie miałem myśli. Cieszyłem się strasznie, że jest cały, zdrowy. Bardzo krzyczał po porodzie. Wiadomo. Czułem ogromną radość. Radość, której nie da się opisać słowami. Kiedy się urodził, z tego szczęścia przytuliłem pielęgniarkę. Teraz mały jest już z nami w domu i jest jeszcze fajniej, i jeszcze więcej radości.
Okazuje się, że chłopiec jest dla rodziców bardzo wyrozumiały i daje im pospać.
Zero problemów - stwierdził Robert.
Młodzi rodzice zdają sobie sprawę, że tak spokojny maluch to prawdziwy skarb.