TVP 2 postanowiło urozmaicić wieczorne piątkowe pasmo. Żeby podebrać Polsatowi widzów znudzonych już "Tańcem z Gwiazdami" postawili na reaktywację formatu, który Polsat wypróbowywał już ponad 10 lat temu. "Star Voice. Gwiazdy mają głos" to program, w którym gwiazdy będą pokazywały, czy potrafią śpiewać. Niestety, odpowiedź może być tylko jedna - nie, nie wszyscy potrafią i tak naprawdę, nie wszyscy powinni.
Główna nagroda to diamentowy mikrofon i 100 tysięcy złotych, które zwycięzca przekaże na szczytny cel. W każdym odcinku wyłoniony zostanie zwycięzca, który otrzyma 10000 złotych (do przekazania cele charytatywne) i immunitet, dzięki któremu w kolejnym odcinku nie odpadnie. W premierowej edycji żadna gwiazda nie straci miejsca w programie, ale już za tydzień nie będzie litości.
A kto decyduje? Zasady są właściwie takie same, jak w przypadku "Tańca z gwiazdami", choć jurorzy nie przyznają do dziesięciu punktów, a maksymalnie sześć. Choć jurorzy oceniają występujące gwiazdy, to ostateczny głos mają jednak widzowie. Ci w głosowaniu SMS-owym wyłaniają zwycięzcę i najsłabszego uczestnika, który odpadnie w danym odcinku.
W jury zasiedli: Helena Vondrackova, Mariusz Kałamaga i Majka Jeżowska.
Na pierwszy ogień poszedł Przemysław Babiarz, który zmierzył się z "Parostatkiem" Krzysztofa Krawczyka. Zebrał niezbyt dobre oceny od jury (2, 3 i 2 punkty), można jednak optymistycznie stwierdzić, że hit Krawczyka wykonał z zaangażowaniem i swadą.
Monika Pyrek stanęła na scenie jako następnie. Była lekkoatletka tańczyła już w "Tańcu z gwiazdami" (i nawet wygrała), ale to nadal nie znaczy, że ze śpiewem w ogóle powinna mieć coś wspólnego. Jak jej poszło? Wykonywała hit "Prawy do lewego" i widać było, że łatwo nie jest. Mimo to udało się - 4, 4 i 4 punkty od jurorów to naprawdę dobry wynik.
Po drugim występie widać było, że najtrudniejsze zadanie mają prowadzący. Mariusz Czerkawski i Michalina Sosna potrzebowali dłuższej chwili, żeby się rozkręcić. Aktorka nie miała z tym problemu, ale Mariusz Czerkawski, zupełnie inaczej, niż na lodowisku do hokeja, spiął się i nie był w stanie złapać luzu.
Marcel Sabat z piosenką Amy Winehouse nie miał łatwego zadania. 2, 3, 2 punkty za około 2 minuty stresu, bo widać, że aktora bardzo dużo kosztował ten występ.
Beata Chmielowska-Olech punkty dostała chyba za naprawdę dobre chęci. Bardzo współczujemy prezenterce "Teleexpressu", bo kiedy nigdy publicznie się nie śpiewało to nagle wyjście na wielką scenę z mikrofonem to bez wątpienia porażające doświadczenie. I widać to też w punktacji: 1, 2 i 1 punkt to, sami przyznacie, nieszczególnie dobrze.
Jacek Lenartowicz, aktor teatralny i serialowy, zmierzył się z "Kryzysową narzeczoną". Udało mu się to bardzo zacnie, co widać też po punktach: 3, 2 i 3 punkty to przyzwoity wynik.
Miss Polonia 2018, Milena Sadowska, kupiła jury własnoręcznie zrobioną pizzą (gotować umie bez wątpienia, pracowała w restauracji). Czy jednak Miss potrafi śpiewać? "Czerwone Korale" były na pewno ładne dla oka, a dla ucha... no cóż. Kałamaga szczerze przyznał, że świetnie widzi, ale słabo słyszy. Punktacja: 2, 3 i uczciwy jeden punkt od Majki Jeżowskiej.
Aleksiej Jarowienko, gwiazda z serialu "Zniewolona", nie dotrwał do końca pierwszego sezonu ukraińskiego hitu (wybaczcie spoilery, ale cała Polska "Zniewoloną" oglądała w zeszłe wakacje). Początek miał świetny, a potem przestał trafiać w dźwięki piosenki Franka Sinatry i zrobiło się niezręcznie. Ale jeśli Milena Sadowska zyskała wielu fanów płci męskiej, tak Aleksiej na pewno zyska wiele fanek. 4, 4 i 3 punkty to jak na razie druga najwyższa punktacja w programie.
Marcin Urbaś, kolejny sportowiec wśród gwiazd, zaśpiewał piosenkę Andrzeja Piasecznego "Prawie do nieba". Zaskakująco dobry początek może być dowodem na to, że Marcin Urbaś to człowiek wielu talentów - również wokalnych. 3, 4 i 3 punkty na pewno są zachętą do urozmaicenia choreografii w kolejnym odcinku.
Aleksandra Szwed też próbowała przekupić jury, tym razem ciastem. Nie musiała. Zaśpiewała "Szklaną pogodę" Lombardu. I to wreszcie była petarda, na którą czekaliśmy cały odcinek - Ola była dziewiątą uczestniczką. Słychać było, że ma doświadczenie z muzyką (sama Majka Jeżowska wspomniała, że aktorka śpiewała w Fasolkach za młodu). 3, pierwsze 5 punktów i 4, co dało jej wspólne pierwsze miejsce z Moniką Pyrek.
Robert Koszucki i jego Shakin' Stevens ("Cry just a little bit") to przedostatni występ odcinka. Szału nie było, w kolejnych odcinkach aktor musi naprawdę czymś zaskoczyć (i błagamy, mniej fałszować), jeśli będzie chciał się utrzymać w programie. Najlepiej podsumowała jego występ Helena Vondrackova: piękne buty, pięknie się rusza, piękna marynarka... No właśnie. 3, 2 i 1 punkt - trochę na zachętę.
I tak szczęśliwie dotarliśmy do ostatniego występu. Tadeusz Chudecki, ostatni uczestnik, zmierzył się z "Pójdę boso" Zakopower. Było dobrze, a potem przyszły długie dźwięki i nagle to, co było dobre, trochę opadło. Ale, tak jak to podsumowała Majka Jeżowska, była w tym moc i prawda. 4, 4 i 5 i tak oto mamy zwycięzcę programu. Przynajmniej pod względem punktacji.
W tym tygodniu żadna gwiazda nie odpadła, ale to nie oznacza, że nie ma zwycięzcy. Patrząc na punktację jurorów, najlepszy był Tadeusz Chudecki. Najgorsza w tym odcinku była Beata Chmielowska-Olech - przynajmniej jeśli chodzi o punkty przyznawane przez jury. A na przekór jury zagłosowali widzowie - wygrywa Aleksiej Jarowienko. Wygraną przekazuje na rzecz dzieci chorych na raka.
Jak widać, punktacja jury to jedno, zaś decyzje widzów to zupełnie coś innego.
Trudno jest nauczyć się śpiewać, kiedy się tego zwyczajnie nie umie i nie ma talentu (naprawdę nie każdy musi go mieć). Część gwiazd, zwłaszcza ta z doświadczeniem aktorskim, miała odrobinę łatwiejsze zadanie. Ale tak naprawdę gwiazdy, które ze wszystkich sił się starają i wciąż fałszują, to nie jest najprzyjemniejsze doświadczenie na piątkowy wieczór. Jest wiele aktywności, które są o wiele bardziej rozrywkowe, niż tego rodzaju zmagania (i nawet niekoniecznie mówimy tu o głównej konkurencji "Star Voice", czyli "Tańcu z Gwiazdami"). Ale jeśli nie boli was, że gwiazdy bardzo się na scenie męczą, śpiewając różne hity (nie tylko polskie), to wypróbujcie sami. A najlepiej wyłączcie głos. A potem telewizor. A potem weźcie książkę, herbatę...I nie męczcie się.