Fani programu "Rolnik szuka żony" zdecydowanie nie mogli narzekać na nudę i monotonię w ostatniej edycji, której wielki finał odbył się w zeszłą niedzielę. Prowadząca Marta Manowska w rozmowie z portalem "Party" odniosła się do kontrowersji na temat ostatniej edycji programu.
Dużo się działo i bywało kontrowersyjnie. Życie bywa kontrowersyjne. I czasem te drogi, które prowadzą nas do jakiegoś szczęśliwego finału nie są proste. Są dosyć kręte - wyjaśniła Marta Manowska.
W rozmowie odniosła się do zaskakujących zwrotów akcji w przypadku historii Piotra i Karola. Obaj panowie zrezygnowali ze swoich trzech kandydatek, wprowadzając do programu kobiety z zewnątrz.
Myślę, że dobrze, że daliśmy sobie wszyscy szansę. Bez tego nie byłoby tych trzech związków, byłby jeden. Każdy by sobie wymarzył, żeby to wszystko szło takim prostym, idealnym torem, gdzie czasami wręcz nie można w to uwierzyć. Tak jak w przypadku Ani i Grzegorza Bardowskich - tłumaczyła dalej prowadząca program.
Na sam koniec Marta Manowska stwierdziła, że to samo życie pisze najlepsze scenariusze i tak właśnie było w przypadku programu.
To pokazuje życie, tak się toczy. My byśmy nigdy nie wymyślili czegoś takiego (...). Te kontrowersje doprowadziły do jednego finału (...). Żeby oceniać drugiego człowieka, trzeba najpierw przyjrzeć się sobie (...). Było trochę wywrotowo i trochę inaczej - podsumowała na sam koniec Marta Manowska.
Dwóch uczestników, Piotr i Karol podziękowali swoim kandydatkom, wprowadzając do programu kobiety z zewnątrz. Wybranka tego pierwszego okazała się być w ciąży, co zostało potwierdzone podczas niedzielnego finału. Ostatnia edycja programu dostarczyła wielu emocji. Widzowie mogli obejrzeć gorącą randkę, która w pewnym momencie wymknęła się spod kontroli. Okazało się również, że jedna z uczestniczek, Justyna wcześniej brała udział w odważnym programie pt. "Gra Wstępna".
AG