To było bodaj najbardziej oczekiwane nowe show w jesiennej ramówce telewizyjnej. Emocje z jednej strony podgrzewał zręczny marketing, a z drugiej ocierająca się o hejt niechęć internautów. Swojsko, ale i zarazem jakoś egzotycznie brzmiący tytuł, "Rolnik szuka żony", prowokował żarty, niektóre na granicy dobrego smaku. Przecież, jeżeli żony szuka rolnik, to za chwilę zobaczymy program, w którym będzie jej szukał hydraulik, kierowca albo listonosz. Internauci radośnie spekulowali, jaka to jeszcze grupa zawodowa może w asyście kamer szukać żony. Osobno dostało się samym uczestnikom, których jedyną "winą" było to, że postanowili znaleźć szczęście na oczach milionów widzów.
<< FINAŁ SHOW. 'SKRZYWDZIŁEM JĄ, TAKIE JEST ŻYCIE' >>
Screen z TVP1Format rzeczywiście wydawał się ryzykowny i na granicy żenady. Jednak liczby nie kłamią. "Rolnik szuka żony" to klon "Farmer Wants a Wife", przeboju z powodzeniem emitowanego w ponad 25 krajach na świecie. W Polsce pokazała go nie stacja komercyjna, ale telewizja publiczna i od razu zaliczyła sukces. Polacy pokochali go i każdej niedzieli w liczbie dochodzącej do 4 milionów zasiadali przed telewizorami, śledząc miłosną odyseję pięciu rolników.
Program interesująco balansował na granicy stereotypów, niektóre przekraczając, inne, niestety, wzmacniając. Przede wszystkim przekroczony został wizerunek rolnika rodem z "Samych swoich": prostego, mającego niewielkie obejście, a w nim ledwie kilka krów czy świń. Zastąpił go rolnik wykształcony, elegancki, zarządzający ogromnym gospodarstwem, prawie biznesmen. Grzegorz ma 120 hektarów ziemi i planuje kolejne inwestycje. Paweł jest liczącym się na lokalnym rynku producentem mleka, Stanisław ma słabość do literatury, a Adam z powodzeniem rozwija na boku swoją pasję muzyczną. Panowie dość skutecznie rehabilitują swój zawód i przywracają mu prestiż, choć za cenę pewnego zafałszowania obrazu wsi: w programie nie widać biedy, a jedyne problemy, jakie mają rolnicy, to problemy sercowe. Zgoda, "Rolnik szuka żony" to nie reportaż, ale widowisko rozrywkowe, ale od jego kontekstu społecznego uciec niepodobna. Wieś, jaką zobaczyliśmy w programie to wręcz sielanka, męska sielanka, dodajmy od razu.
Screen z TVP1Rzeczywiście, program został nakręcony z męskiej perspektywy. W drugiej edycji podobno ma się to zmienić, jednak tutaj przez kilkanaście tygodni oglądaliśmy spektakl męskiej supremacji, w którym aktywność kobiet sprowadzała się do wykonywania poleceń rolników, czyli mówiąc wprost, do okazywania im posłuszeństwa. Co ciekawe, prawie w ogóle nie widzieliśmy niezgody, kandydatki na żony przyjęły jako oczywistość, że muszą robić to, co im się każe i w pokorze czekać na werdykt rolników, którzy zresztą sami nie zawsze wiedzieli, czego chcieli. Raz tylko byliśmy świadkami czegoś na kształt buntu, bezpiecznego, bo na odległość. Paweł akurat był na randce z jedną z kandydatek, a pozostałe dwie, Natalia i Kasia, mogły dać upust frustracji.
Chciałabym pójść do przeciwnego programu. Ja i sześciu facetów i wybieram jednego. Już mnie zaczyna denerwować sytuacja, jaką mamy teraz - mówiła jedna z nich. Nie wiadomo która, ponieważ obie dziewczyny w tym czasie były schowane (bezpiecznie?) pod kołdrami.
Patrząc na to z pewnej perspektywy widzimy, że sytuacja była naprawdę niezwykła. Rolnicy zaprosili do siebie kobiety i przeprowadzili wśród nich coś w rodzaju eliminacji, a one się na to zgodziły. Tak, jakby to było naturalne, że mieszkają pod jednym dachem, może nawet przyjaźnią się z rywalkami, by na koniec posłusznie przyjąć werdykt. Jak w haremie. Filozofka Magdalena Środa nazwała to nawet dosadniej: targ niewolnic.
W normalnych warunkach trudno byłoby zrozumieć, dlaczego przed tym seksistowskim programem zasiada kilka milionów widzów. Choć niewątpliwie rolnicy mają problem ze znalezieniem osób do brudnych robót, takich jak: skubanie pierza, sprzątanie, mycie garów. Tradycyjna żona jest do tego najlepsza. Rolnik dziś jest bardzo nowoczesny, obsługuje wiele maszyn, ale jego wypasione (bo takie są w programie) gospodarstwo potrzebuje żony, czyli osoby do prac, którymi rolnik gardzi - napisała w felietonie opublikowanym na portalu Wyborcza.pl.Screen z TVP1
Pamiętacie "Randkę w ciemno"? Program przez swoją naiwną, prostą konstrukcję był dość niewinny w przekazie, tam zarówno mężczyźni, jak i kobiety nie widzieli, kogo wybierają, słyszeli tylko odpowiedzi zza parawanu. Z czasem taka rozrywka okazała się niewystarczająca, a prostota "Randki..." okazała się jej słabością. Teraz otrzymaliśmy program randkowy bardziej wyrafinowany. Kamera towarzyszy uczestnikom show nie tylko w momencie wyboru, ale także pokazuje niemal wszystko, co ten wybór poprzedza oraz to, co następuje później. Wszystko dostajemy na tacy: radość, szczęście, rozczarowanie, zawód, łzy... Czasami wręcz chciałoby się postawić tam jakiś parawan, który ocaliłby elementarną intymność uczuć wystawionych na obojętny chłód wszędobylskiej kamery.
Rolnicy ze swoimi kandydatkami.
Screen z TVP1Paweł i Natalia. Jedyna para w programie, której się powiodło. Zakochali się w sobie i planują wspólną przyszłość. Paweł jest bardziej biznesmenem, niż rolnikiem. Produkuje mleko, które trafia między innymi do okolicznych mlekomatów. W dodatku właśnie został radnym. Jak widać, szczęścia również chadzają parami.
Screen z TVP1Grzegorz z Ewą. Grzegorz jest typowym pracoholikiem. Potrafi cały dzień spędzić w polu. W trakcie żniw trudno mu myśleć o czymkolwiek innym, nawet o miłości. Ewa pokochała go bezwarunkowo i początkowo wydawało się, że stworzą szczęśliwy związek. Rolnik jednak dość szybko przyznał, że jego uczucie "zgasło". Ewa silnie to przeżyła.
Screen z TVP1Adam i Ania. Adam to bardzo barwna postać. Marta Manowska mówiła na niego "wielkolud" - i rzeczywiście, jej drobna postać ginęła przy potężnej postaci rolnika. Adam w wolnych chwilach komponuje piosenki. Ania zakochała się w nim niemal od razu. Rolnik dobrze się z tym czuł, jednak kiedy przyszła pora na wzięcie odpowiedzialności za związek, wycofał się. Potem przyznał, że skrzywdził Anię.
Screen z TVP1Zbigniew i Kasia. Z tej mąki może być chleb. Zbigniew miał poniekąd ułatwione zadanie, ponieważ wskutek okoliczności losowych w programie wzięła udział tylko jedna z zaproszonych przez niego kandydatek. I od razu między nimi zaiskrzyło. Kasia jest jednak bardzo nieśmiała, nieufna, powoli się otwiera, a w ostatnim odcinku powiedziała, że nie chce zamieszkać ze Zbigniewem przed ślubem.
Screen z TVP1Stanisław i Grażyna. Stanisław był najbardziej ekscentryczną postacią w programie. Miłośnik Mickiewicza, mówił "barokowym" językiem, który nieco wkurzał Grażynę i chyba słusznie, bo jego okrągłe zdania nie zawsze niosły treść. Stanisław to stary kawaler, nieco skąpy, co zgodnie wytknęły mu wszystkie kandydatki na żonę. Wybrał Grażynę, ale chyba tylko z obowiązku. Kiedy obowiązek ustał, nawet do niej nie zadzwonił. "Co nas łączy? Cisza" - podsumowała ten "związek" Grażyna.
Jacek Zalewski
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Nie żyje Agnieszka Maciąg. Znana modelka i pisarka miała 56 lat
Nowy kolor włosów Wieniawy dodał jej lat? Fryzjer gwiazd mówi wprost
Agnieszka Kaczorowska 26 listopada zabrała głos ws. "Klanu". Postawiła sprawę jasno
Agnieszka Maciąg kilka miesięcy przed śmiercią poinformowała o chorobie. Już wcześniej się z nią zmagała
Posągowa Krupa, Opozda z ciekawym detalem. U Rozenek na evencie świetnie zagrały dodatki
Agnieszka Maciąg urodziła córkę po czterdziestce. "Mówiono, że ciąża w tym wieku może być zagrożona"
Słynny polski muzyk jest w ciężkim stanie. "Ma przebłyski świadomości"
Maciąg i Wolański zmagali się z poważnym kryzysem. "Z pozoru idealnie, a wewnątrz..."
Chorzewska komentuje odejście Macieja ze "Ślubu od pierwszego wejrzenia". Takich słów nikt się nie spodziewał