Magda Gessler zapowiadała na prezentacji ramówki TVN, że nowy sezon jej sztandarowego programu, będzie różnił się od poprzednich. W "Kuchennych rewolucjach" miało być mniej krzyku,a więcej prawdziwego gotowania. Przynajmniej pierwszy odcinek pokazał, że te zapewnienia były nieco na wyrost. Znalazło się miejsca i dla rzucania talerzami i przekleństw. Pikanie, cenzurujące to, co nie powinno trafić do delikatnych uszu, dało się słyszeć dość często. Ale nie koniecznie z ust "Kreatorki smaku".
Takie, a także jeszcze bardziej dosadne słowa padały z ust załogi starej sopockiej restauracji "U przyjaciół". Okazało się jednak, że określenie "stara" odnosiło się także do kuchni i produktów.
TVN/X-News
Kucharz i kelnerzy z dość dużą dozą niefrasobliwości odnosili się do takich zagadnień z dziedziny gastronomii, jak data ważności, przechowywanie żywności, czy smak potraw. Mięso marnowało się w plastikowych pojemnikach, odsłonięte przewody we frytownicy omal nie spaliły kuchni, a kucharz nie potrafił rozpoznawać podstawowych smaków. Co najgorsze nie widzieli problemu, żeby podać gościom stary makaron, czy niedobry barszcz. Mimo tego, że jedną z klientek była kobieta w ciąży.
Magda Gessler zaleciła wymianę szefa kuchni. Pomogła także sprecyzować zakres obowiązków dla każdego z członka załogi. To był dość znaczący problem, zważywszy na to, że dwaj synowie pierwszego właściciela restauracji nie mieli takiej samej wizji restauracji. Problemy w komunikacji i zaangażowaniu ujawniły się podczas zabawy całej ekipy. Magda Gessler zabrała ją na plażę, gdzie pracownicy i szefostwo restauracji wspólnie mieli zbudować dzika z piasku. Szło to wyjątkowo opornie, w dodatku na koniec przypominał on raczej śniętego muminka niż dzikiego zwierza.
Dzik z piasku miał przygotować ekipę do spotkania z prawdziwym dzikiem w kuchni. Niestety, w dniu finalnej kolacji, gotowanie poszło tak samo jak budowanie z piasku, czyli dość marnie...
TVN/X-News
W dniu finalnej kolacji goście masowali sobie brzuchy z zadowoleniem. Dzik, kaczka, chłodnik litewski oraz botwinka mile pieściły ich podniebienia. To niewątpliwie duży sukces, jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że nie przyszła odpowiednia liczba załogi i brakowało produktów. Magda Gessler wracała więc do Sopotu z mieszanymi uczuciami. Obawiała się tego, co zastanie "U przyjaciół". Tymczasem lokal w końcu zaczął dobrze prosperować.
TVN/X-News
Klarowny podział obowiązków przełożył się na efekty. Magda Gessler radośnie mlaskała, gdy próbowała
TVN/X-News
Jej uśmiech mówił, że chętnie pobiesiadowałaby "U przyjaciół" dłużej. Skądinąd jednak wiemy, że musiała szybko uciekać z Sopotu do Warszawy. Transformacja trójmiejskiej knajpy zbiegła się bowiem z imprezą w stolicy. Gwiazda nie zdążyła się nawet przebrać (Zobacz: Rano "Kuchenne rewolucje" w Sopocie, a później... Gessler nawet nie zdążyła się przebrać). Ge
Kapif
Gessler restaurację "U przyjaciół" zachwalała. Czy taką samą miłą niespodziankę mieli widzowie nowego sezonu "Kuchennych rewolucji"? Tak, jeśli stęsknili się za formatem znanym sprzed wakacji. Pierwszy odcinek nie różnił się znacząco, od tych z poprzedniej transzy. Nie dzielmy jednak skory na niedźwiedziu, jedna jaskółka wiosny nie czyni.