13 marca 1989 roku w Austin w Teksasie, 4 tygodnie przed terminem, Rita i Guadalupe Velásquez przywitali na świecie swoje pierwsze dziecko - Lizzie. Ich córeczka ważyła zaledwie 1,219 kg. Od lekarzy usłyszeli: Jeżeli w ogóle przeżyje następną dobę, to nigdy nie będzie chodziła, nigdy nie będzie mówiła, nigdy nic nie osiągnie. Nigdy nie będzie żyła jak inni ludzie. Państwo Velásquez odpowiedzieli jedynie:
Jak powiedzieli, tak zrobili. Wychowywali ją, zgodnie z deklaracją, całkowicie normalnie. No prawie, bo w ubranka zaopatrywali się w sklepach z zabawkami. Ich córka była tak drobna, że w zwykłych ubraniach dla niemowląt tonęła, pasowały na nią jedynie stroje dla lalek. Jeżeli chcecie uświadomić sobie, jak bardzo była mała, ułóżcie dłonie w garstkę, tak jak do czerpania wody. Lizzie mieściła się na nich cała.
Bulls
Państwo Velásquez wychowywali córkę w atmosferze bezwzględnej akceptacji. Do 5. roku życia dziewczynka nie miała świadomości, że wygląda inaczej niż inne dzieci. Pierwszym piekącym policzkiem od rzeczywistości było pójście do przedszkola.
Każdy w takiej sytuacji pomyślałby "co za okropne dziewuszysko, jest strasznie niegrzeczna". Z każdą kolejną minutą Lizzie doświadczała coraz dotkliwiej wrogości rówieśników. Nikt nie chciał się z nią bawić, ba podać jej zabawki, stanąć obok niej, siedzieć z nią przy stoliku. Dlaczego? Bo była inna.
Bulls
Bulls
Dziewczynka nie rozumiała wrogości, z którą się spotykała na każdym kroku. Pytała rodziców: Czemu nikt mnie nie lubi, czemu się mnie boją? Przecież jestem taka sama jak oni.
Rodzicie Lizzie nie opowiadali jej o chorobie, o tym, że lekarze w dniu narodzin nie dawali jej żadnych szans. Przekonali ją tylko, aby wróciła do szkoły.
Lizzie nie była jednak taka sama, była silniejsza.
Bulls
Lizzie Velásquez urodziła się z wyjątkowo rzadkim zespołem objawów, który oprócz niej wykryto jeszcze u dwóch osób na świecie. Dziewczyna, choć ma 24 lata, nigdy nie ważyła więcej niż 27 kilo. Dzieje się tak, ponieważ jej organizm wyjątkowo szybko spożytkowuje dostarczane kalorie. W efekcie Lizzie musi jeść co pół godziny, a łączny bilans kaloryczny wynosi około 7000 kalorii dziennie. Choć ona naprawdę może jeść dowolną ilość nawet najbardziej "grzesznych" produktów i tak nie tyje. W efekcie jej ciało jest na skraju wycieńczenia.
Facebook.com
Facebook.com
Rzadkie schorzenie ma też inne skutki. Dziewczyna jest całkowicie niewidoma na prawe oko, w lewym ostrość i zakres widzenia są mocno ograniczone. Dodatkowo jej system immunologiczny jest wyjątkowo słaby. Zespół objawów pozwalałby na sklasyfikowanie choroby Lizzie jako progerii. Jednak dziewczyna ma zdrowe kości, zęby i narządy wewnętrzne, co stanowi zasadniczą różnicę. Naukowcy z University of Texas Southwestern Medical Center wysunęli tezę, że Lizzie cierpi na syndrom progerii noworodkowej, która nie jest śmiertelna sama w sobie i najprawdopodobniej nie jest dziedziczna. Chory powinien mieć więc zdrowe potomstwo.
Facebook.com
Facebook.com
Gdy Lizzie po raz pierwszy doświadczyła społecznego ostracyzmu, miała dwie drogi: poddać się albo być szczęśliwą. Dzięki tej pierwszej świadomej decyzji w życiu, "chcę być szczęśliwa", faktycznie udało jej się budzić co rano z uśmiechem na twarzy. Z radością odkryła, że jest fajnym człowiekiem, którego osobowość przyciąga ludzi. Udało jej się otoczyć się gronem serdecznych osób, które z czasem stały się jej przyjaciółmi.
Facebook.com
Facebook.com
Lizzie, na przekór wszystkim barierom, garnęła się do ludzi. Angażowała się w każdą możliwą społeczną działalność - od koła aktorskiego po cheerleading.
Facebook.com
Facebook.com
Facebook.com
Lizzie czuła się naprawdę szczęśliwą osobą. Kochaną, lubianą spełnioną. Do czasu gdy na Youtube zobaczyła wspomniane wideo. Wtedy się załamała. Film miał 4 miliony wyświetleń, tysiące kapiących jadem komentarzy:
Lizzie znów musiała podjąć decyzję: poddać się albo być szczęśliwą. Znów wybrała drugą opcję i postanowiła się zemścić.
Lizzie, na przekór wszystkim, postawiła, że zostanie mówcą motywacyjnym. Oto ona, "najbrzydsza kobieta świata" będzie potrafiła dźwignąć każdą osobę. W 2013 roku mija osiem lat, od kiedy Lizzie jeździ po Stanach z cyklem swoich wykładów motywacyjnych. Założyła sobie też, że skończy studia (dyplom broni w tym roku), napisze książkę i założy rodzinę.
mat. prasowe
Facebook.com
Pierwszą książkę wydała na pierwszym roku studiów, w dwóch językach (po angielsku i hiszpańsku). Dwa lata później napisała kolejną. A w tym roku wydawnictwo zgłosiło się do niej z prośbą wypuszczenia na rynek kolejnego tytułu.
Facebook.com
Za każdym razem, gdy Lizzie czuła się smutna czy zdołowana, wracała do bolesnego filmiku na Youtube'ie. I czytała po kolei, ciągle od nowa każdy, najbardziej nawet krzywdzący i chamski komentarz.
I konsekwentnie je realizowała. Dzień po dniu. Aż w końcu film został usunięty z sieci.
Wtedy w sieci pojawił się kolejny filmik. Użytkownik, którego kanał na Youtube'ie subskrybuje ponad milion użytkowników, wrzucił krótkie wideo: twarz Lizzie i budząca grozę muzyka.
Facebook.com
Facebook.com