Walki Fame MMA są zadziwiająco popularne wśród polskich drugoligowych celebrytów, którzy często dają się skusić intratnym propozycjom finansowym. Już niebawem w oktagonie zobaczymy także Filipa Chajzera, który zmierzy się z Gimperem. Choć prezenter zarzekał się, że nie walczy dla pieniędzy, wspomniał, iż zaoferowano mu siedmiocyfrową kwotę. Do tej pory jednym z najlepiej opłacanych zawodników był Sebastian Fabijański. Ostatnio aktor zdradził, ile w rzeczywistości zarobił dzięki kontrowersyjnym walkom.
Sebastian Fabijański gościł ostatnio w podcaście Żurnalisty. Aktor, który nigdy nie stronił od medialnej szczerości, po raz kolejny uzewnętrznił się publicznie. Nie zabrakło oczywiście tematu walk Fame MMA. Swego czasu głośno było o rekordowych stawkach, które celebryta miał zarobić dzięki starciom w oktagonie. Fabijański utrzymuje, że kwota była znacznie niższa niż spekulowano. Media podawały bowiem, że aktor mógł zgarnąć nawet ponad dwa miliony.
Dużo mniej niż się ludziom wydaje. Za ostatnią walkę wziąłem mniej niż połowę tego, co miałem wziąć. Uznałem, że nie chcę brać tych pieniędzy, bo nie wiem, czy one mi się należą. Tym bardziej, że ludzie się na mnie rzucili, że jestem oszustem, itd., że oszukałem ich na pieniądze. (...) Zrezygnowałem z więcej niż 300 tysięcy złotych
- wyznał celebryta. Fabijański zaznaczył też, że w doniesieniach nie uwzględniono kosztów, które musiał ponieść. "Tyle wychodzi z kontraktu, natomiast realnie... Odejmując podatek, trenerów, wszystko, potrącenie? Zarobiłem mniej niż bańkę na pewno" - podsumował.
Podczas rozmowy wypłynął również temat Filipa Chajzera, który niebawem zadebiutuje w Fame MMA. Sebastian Fabijański nie omieszkał udzielić prezenterowi dobrej rady. "Mam nadzieję, że Filip Chajzer zdoła zobaczyć kiedyś to, gdzie jest teraz. Bo uważam, że jest tam, gdzie ja byłem jakiś czas temu. Tylko, że ja bez narkotyków" - skomentował. Dodał także, że nie ma zamiaru udzielać Chajzerowi wskazówek. "Po pierwsze nie znam tego gościa, a po drugie mogłoby to być dla niego przykre, a nie chcę mu sprawiać przykrości, bo nie mam do tego powodów" - argumentował swoją decyzję.