Robert Stockinger jakiś czas temu pożegnał się z "DDTVN", gdzie pracował jako reporter, ale marzył by być głównym prowadzącym. Gdy pojawiła się okazja, dołączył do grona nowych prowadzących "Pytania na śniadanie". Prezenter podczas niedawnego spotkania prasowego śniadaniówki porozmawiał z dziennikarzem Plotka Bartoszem Pańczykiem. Zapytany, czy poranne programy śniadaniowe są odpowiednim miejscem, by promować wywiady z politykami, podkreślił, że nie. 27 maja zapewniał, że nie będzie musiał nigdy rozmawiać z Donaldem Tuskiem. - W "Pytaniu na śniadanie" i Telewizji Polskiej zaszły bardzo duże zmiany. Wiem, bo różne rozmowy już prowadziliśmy, że taka sytuacja na pewno nie będzie miała miejsca. Polityk, niezależnie z jakiego szczebla i jakiej opcji nie może zadzwonić, wprosić się na kanapę, przyjść i powiedzieć, to co chce. To już się w naszym programie nie wydarzy - przekonywał w rozmowie z Plotkiem. Chyba zapomniał o tej rozmowie. 1 czerwca Stockinger pojawił się ogrodach kancelarii premiera w Warszawie, gdzie z okazji Dnia Dziecka przeprowadził wywiad z premierem. Teraz mocno obrywa za rozmowę.
Wywiad Roberta Stockingera wywołał ogromne emocje, na tyle duże, że rozmowy na próżno szukać w mediach społecznościowych "Pytania na śniadanie". Dziennikarz zamieścił jednak pamiątkowe zdjęcie na prywatnego Instagrama. "Dzień Dziecka w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów i spotkanie z gospodarzem pikniku panem premierem" - pisał Stockinger.
Internauci jednak nie omieszkali wyrazić swojego niezadowolenia wynikającego nie tyle z samej rozmowy, co z powodu słów prezentera. Ten na kilka dni przed rozmową z Donaldem Tuskiem zapewniał, że "taka sytuacja nie będzie mieć miejsca". Miała i to cztery dni później. Widzowie zarzucili Stockingerowi hipokryzję. Niektórzy nie mogli wręcz pohamować emocji i nazwali prezentera "naczelnym wazeliniarzem TVP". Padły również oskarżenia w stosunku do produkcji śniadaniówki, która zdaniem widzów miała się "skompromitować". Zgadzacie się z tym zarzutem?
Warto przypomnieć, że na antenie śniadaniówki wyemitowano swego czasu również rozmowę z Jarosławem Kaczyńskim. Wówczas wywiad z prezesem PiS przeprowadził Michał Olszański, były prowadzący "Pytania na Śniadanie". Dziennikarz w rozmowie z Plejadą w gorzkich słowach wspomniał ten moment ze swojej kariery. "Zostałem wsadzony na minę" - mówił. Wyznał, że poczuł się wykorzystany do ocieplenia wizerunku lidera Prawa i Sprawiedliwości.