Piotr Stramowski w 2012 roku ukończył Wydział Aktorski PWST w Krakowie. Na główną rolę, która odmieniła jego życie, musiał jednak czekać kilka lat. Taką propozycją okazał się film Patryka Vegi "Pitbull. Nowe porządki", gdzie wcielił się w policjanta Majamiego. Wcześniej grał zazwyczaj trzecioplanowych bohaterów. Nagle z dnia na dzień, gdy film wszedł do kin, stał się jednym z najpopularniejszych aktorów młodego pokolenia. Po premierze zaczęli do niego podchodzić producenci, którzy wcześniej nie chcieli o nim słyszeć i proponować nowe role. Zaczęła uderzać mu woda sodowa.
- Nagle jestem w innej rzeczywistości. Jestem gdzie indziej. Wtedy, gdy marzysz o tej karierze - bo marzyłem, by trafić do mas osób, zagrać super bohatera - oni ci to dają, i ty to łykasz jak pelikan po prostu, to ci trochę odwala. Znaczy mi... Z tego podniecenia, tego sukcesu. Jeszcze nie patrzysz na to obiektywnie, tylko przez pryzmat tego swojego sukcesu. Nie da się odkleić od tego sukcesu, bo ty jesteś tym sukcesem. Wszyscy na ciebie patrzą, ludzie zmieniają do ciebie stosunek, na ulicy cię zahaczają, chcą z tobą zdjęcia... To jest strasznie dużo - wyznał szczerze Piotr Stramowski w internetowym programie Karola Paciorka "Imponderabilia". Na szczęście 29-letni wówczas aktor miał wtedy u boku bardziej doświadczoną żonę - Katarzynę Warnke. Aktorka sprowadziła go szybko na ziemię.
Aktor na fali wielkiej popularności zaczął się nonszalancko nosić. Dziś przyznaje, że cieszy się, że nie był wtedy sam i mógł liczyć na wsparcie ukochanej, która szybko zareagowała. - Był taki moment, że Kaśka walnęła mnie w łeb i powiedziała: "Chyba ci odp******a trochę". Natychmiast wrzuciłem ręczny, bo ma rację. Ja to zauważyłem, bo ona jakoś fajnie mi to lusterko pokazała. Natychmiast zawstydziłem się. To był chyba jedyny raz, kiedy mi tak odwaliła palma. To był zalążek, ale zachowałem swoje jakieś inne zachowanie - dodał aktor u Karola Paciorka.
Choć nie jest łatwo, Katarzyna Warnke i Piotr Stramowski starają się zachowywać dobre relacje. Razem doczekali się w końcu córki. Brudów nie chcą prać publicznie, jak niektórzy w showbiznesie. - Myśmy mieli różne momenty i zostawiliśmy je w naszych czterech ścianach, teraz osobnych. Miewamy trudne momenty, natomiast jesteśmy świadomi, że nasze dziecko ma dwoje znanych rodziców, to wszystko zostaje. (...) Trzeba dużo pracy włożyć w to, żeby nie skręcić w niewłaściwą ścieżkę, czyli nienawiści, obwiniania się - wyznała jakiś czas temu aktorka w programie Małgorzaty Domagalik w Kanale Sportowym. Dodała, że publiczne przepychanki mogłyby kiedyś źle wpłynąć na ich dziecko. - My wiemy z Piotrem, że to zniszczy Helenę. Zniszczyłoby, bo to niszczy w zastraszający sposób. To i tak jest trudne dla dziecka, że się rozeszliśmy, dziecko to przeżywa, co jakiś czas płacze, (...) ma trudniejszy moment (...). Musimy sobie wszyscy z tym radzić - zdradziła Warnke.