Dorota Szelągowska jest ekspertką w kwestii urządzania wnętrz. Niedawno na antenie TVN zadebiutował jej nowy program "Pogromcy chaosu", w którym wraz z Agnieszką Witkowską pomaga uczestnikom w selekcji i pozbywaniu się zbędnych przedmiotów oraz funkcjonalnym urządzeniu przestrzeni. Pogram otworzył jej oczy na to, co dzieje się w domu przeciętnego Polaka. W rozmowie z "Vivą!" zdradziła, z czym przyszło się jej zmierzyć.
Wiele polskich rodzin kieruje się w życiu zasadą "nie wyrzucam, kiedyś się może przydać". Nic dziwnego, że w piwnicach, na strychach i w garażach często piętrzą się kartony pełne starych ubrań, zabawek, książek i sprzętów, które latami czekają na swoją drugą szansę. - Myślę, że większość z nas ma chaos i ma bałagan, który wynika z tego, że to jest pokłosie wojny i PRL-u. Czasów, w których nam wszystko zabrano. Niczego nie było i zaczęliśmy oszczędzać. (...) My tak gromadzimy rzeczy w domach. Bo mogą się jeszcze przydać. Mamy pełne piwnice, pełne pawlacze. Tylko tam nigdy nikt nie zagląda, tam jest tylko warstwa kurzu. Tak nie powinno być - tłumaczyła.
Zdaniem Szelągowskiej największymi "grzechami" Polaków są "bylejakizm" i "tumiwisizm". - Poddajemy się bardzo szybko. Albo tłumaczymy sobie, że zawsze coś było, to dlaczego to zmieniać. Czyli wprowadzamy się gdzieś, zauważamy problem, ale w pewnym momencie on przestaje przeszkadzać. Nie kombinujemy, nawet nie próbujemy nic zmieniać. Nie sprzątamy w szafce, bo mówimy sobie "a po co, skoro jak już zacznę, to zaraz trzeba będzie robić generalne porządki" - mówiła w tym samym wywiadzie.
Jak zauważyła prezenterka, wiele osób przy organizowaniu porządków szuka wymówek. - Nie mamy kasy, nie mamy przestrzeni, nie mamy miejsca - wyliczała. - Za przeproszeniem: g***o prawda. To nie jest tak" - grzmiała. Jej zdaniem powinno się zacząć przede wszystkim od zmiany nastawienia, małych rzeczy i pierwszego kroku. Zgadzacie się z jej słowami? Dajcie znać w sondzie na końcu artykułu.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!