Katarzyna Piekarska zmagała się z nowotworem piersi. "Dzisiaj mogę powiedzieć, że pokonałam raka, ale cały czas wykonuję okresowe badania kontrolne" - opowiadała w rozmowie z "Faktem" posłanka Koalicji Obywatelskiej. Polityczka zdradziła także, jak zmieniła się jej codzienność oraz do jakich rewolucji w stylu życia i żywieniu zmusiła ją choroba.
Katarzyna Piekarska zakończyła intensywne leczenie i wróciła do życia publicznego. Nie zapomina jednak o zmianach, jakich dokonała w swoim stylu życia i regularnie przechodzi badania kontrolne. Na kolejne z nich posłanka wybierze się już jesienią. Podkreśla, że podchodzi do wyniku ze spokojem. "Mam dużo energii, więc myślę, że będzie w porządku" - wyznała "Faktowi". Polityczka dodaje, że cały czas zażywa leki i do końca życia musi się badać. Piekarska po przejściu choroby namawia wszystkich do badań profilaktycznych. Podkreśla, jak istotnym okazał się nawyk, który nabyła podczas leczenia. "Wszystkie koleżanki, sąsiadki czy nawet osoby, które spotkam na spacerze z psem zagaduję o te badania" - po czym dodała, że u kilku z nich wykryto niewielkiego guza. Polityczka przy okazji zaapelowała: "Musimy znaleźć na to czas, musimy ten czas poświęcić samemu sobie" - leczenie wówczas przebiega sprawniej, bo większość nowotworów wcześnie wykrytych jest uleczalnych.
Posłanka zaznacza, że ważna jest zmiana nawyków. Sama postawiła na aktywność fizyczną. Zapowiedziała, że i ona niebawem zacznie ćwiczyć: "Będą to ćwiczenia dostosowane wysiłkiem do kobiety w średnim wieku, która jest trochę mało usportowiona" - podkreśliła. Na własnym przypadku tłumaczy, że nie należy powstrzymywać się przed zrzuceniem zbędnych kilogramów, bo brak ruchu jest czynnikiem, który sprzyja nowotworom. Dodaje, że podczas leczenia zrezygnowała ze złej diety, czyli słodyczy. "Rak niestety lubi cukier" - alarmuje posłanka.
Katarzyna Piekarska tuż po tym, jak dowiedziała się o chorobie, wycofała się z życia publicznego na czas leczenia. Tuż po nim Piekarska przystąpiła jednak do kampanii wyborczej, po której została posłanką X kadencji Sejmu. "Ta kampania wyborcza co prawda była trochę inna, bo po intensywnych naświetlaniach, które powodują, że ma się mniej sił" - tłumaczyła "Faktowi" posłanka KO. Podkreśliła, jak ważny był dla niej kontakt z wyborcami: "Był to dla mnie impuls, taki kop, że jestem potrzebna, że wiem, co chcę jeszcze zrobić w Sejmie, w polityce". Zauważyła, że ponowne otworzenie się na ludzi wpłynęło pozytywnie na jej psychikę i napędziło ją do działania, zwłaszcza po przejściu nowotworu. Posłanka nie ukrywa także, jak wielkim wsparciem w czasie choroby okazują się zwierzęta. "Nawet jak ma się gorszy nastrój czy stany depresyjne, to one to czują, zachowują się inaczej. Niczego od nas nie chcą, leżą sobie i są przy nas" - mówiła.