Agnieszka Fitkau-Perepeczko należy do grona artystów, którzy otwarcie mówią o niezadawalającym poziomie polskich emerytury. Choć 83-letnia aktorka otrzymuje dwa świadczenia - jedno z Polski i drugie z Australii, nie kryje, że wciąż nie zapewniają jej finansowej stabilności. W nowym wywiadzie gwiazda ponownie poruszyła ten budzący emocje temat.
W rozmowie z reporterką Plejady Fitkau-Perepeczko wyznała, co czuje, gdy czyta w mediach, że kolejny polski artysta narzeka na swoją emeryturę. Aktorka dobrze rozumie kolegów z branży. - Myślę, że mają rację, dlatego że tylko grupka artystów zarabia dobrze. Mam taką znajomą, która doszła do emerytury i pracowała cały czas w teatrze - ma bardzo niewielką emeryturę. Teraz, jak jest wdową, albo została sama z jakiegoś powodu, to wyżyć za tę kwotę, którą ona ma, jest bardzo trudno - wyjawiła gwiazda.
Fitkau-Perepeczko ma prowadzić niejako wyliczenia, by sprawdzać, kiedy może być ją stać na konkretne zakupy. - Robię takie eksperymenty. (Zastanawiam się - red.) ile by trzeba mieć, żeby wszystko opłacić i jeszcze kupić sobie na przykład do skromnego samochodziku troszeczkę benzynki i troszeczkę masełka - skomentowała aktorka.
Aktorka w przeszłości rozmawiała już na temat emerytury z dziennikarzami. Szczerego wywiadu udzieliła m.in. Jastrząb Post, w którym wyjawiła, ile dokładnie pieniędzy otrzymuje. - Obie (emerytury - red.) są dziadowskie. Tutaj są dwa tysiące złotych. Jak zapłacę za mieszkanie w Polsce, to zostaje mi tysiąc. Jak zapłacę za benzynę, to zostaje mi jeszcze na telefon. (...) W Australii dostaję też dwa tysiące dolarów i to jest taka podstawa, że masz te dwie emerytury - opowiedziała Fitkau-Perepeczko. Gwiazda nie kryła wtedy, że jej sytuacja mogłaby wyglądać lepiej. - Nie umrzesz z tego, ale nie poszalejesz za bardzo. Ale ja pracuję. Mam jakieś tantiemy za pracę w aktorstwie, w serialu, więc ja sobie daję radę. Tantiemy za "M jak miłość", za "Janosika" - dodała w tym wywiadzie.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!