Talent, uroda, znajomości, ale też sprzyjające okoliczności — często to właśnie te ostatnie decydują o tym, czy kariera danego aktora czy aktorki rozwinie się i nabierze tempa. Bo kiedy zabraknie przysłowiowego łutu szczęścia, a czas okaże się mało sprzyjający, nawet największy talent można zaprzepaścić. Dowodzi tego dobitnie historia Barbary Grabowskiej-Oliwy. Aktorka miała wszystko, aby zrobić karierę nie tylko w Polsce, ale i za granicą. Jej debiut na srebrnym ekranie — rolę w "Gorączce" Agnieszki Holland — nagrodzono na festiwalu w Berlinie Srebrnym Niedźwiedziem. Młodą aktorkę chwaliła prasa branżowa na świecie. Ale w Polsce film nie spodobał się peerelowskiej cenzurze. Co za tym idzie, występ, który miał otworzyć Barbarze Grabowskiej-Oliwie drzwi do międzynarodowej kariery, stał się początkiem jej końca. Utalentowana aktorka popadła w zapomnienie. Przypomniano sobie o niej dopiero za sprawą tragicznych wydarzeń, które miały miejsce w 1994 roku.
Barbara Grabowska przyszła na świat 28 listopada 1954 roku w Zabrzu. Już jako mała dziewczynka marzyła o tym, aby zostać aktorką. Mogła też poszczycić się talentem muzycznym — pięknie grała na fortepianie, występowała na koncertach. Z wyróżnieniem ukończyła zarówno liceum, jak szkołę muzyczną drugiego stopnia. "Była bardzo uzdolniona. W dzieciństwie chodziła równolegle do szkoły podstawowej i muzycznej" — wspominała Barbarę jej matka. Talent nie wystarczył jednak, aby dostać się do Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie. Porażka sprawiła, że Barbara Grabowska zdecydowała się na studia na wydziale elektrycznym Politechniki Warszawskiej. Szło jej tam świetnie, ale nie porzuciła marzeń do aktorstwie. Dlatego po dwóch latach, znów spróbowała swoich sił. Zdawała na wydział aktorski Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie (dzisiejszej Akademii Sztuk Teatralnych im. Stanisława Wyspiańskiego). Tym razem się udało.
Na deskach teatralnych Barbara Grabowska-Oliwa zadebiutowała jeszcze jako studentka. Na deskach w krakowskiego Teatru Starego pojawiła się w sztuce Apolla Korzeniowskiego "Dla miłego grosza". W spektaklu grały oprócz niej takie sławy jak Jerzy Radziwiłłowicz i Jerzego Trela. Występ młodej aktorki spotkał się ze świetnym przyjęciem — gratulował jej sam Andrzej Wajda, a "Echo Krakowa" określiło rolę mianem doskonałej.
W Teatrze Starym Barbara Grabowska-Oliwa występowała aż do śmierci. Ale równolegle rozwijała swoją karierę filmową. Najpierw pojawiła się w niewielkiej roli w filmie "Mysz", gdzie zagrał także Filip Łobodziński. Ale jej rola licealistki przeszła praktycznie bez echa. Zupełnie inaczej było w przypadku kolejnego występu — to właśnie on zapisał się w historii jako niezwykle mocny debiut. Mowa o kreacji, którą Barbara Grabowska-Oliwa stworzyła w filmie "Gorączka" w reżyserii Agnieszki Holland. Dziś wielu uważa, że to właśnie Holland odkryła talent Grabowskiej. Z pewnością nie zawahała się powierzyć młodej, zupełnie nieznanej aktorce niezwykle ambitnej roli. Bo taką zdecydowanie była postać Kamy — konspiratorki PPS, niedoszłej rewolucjonistki, która psychicznie nie wytrzymuje ciążącej na niej presji i po nieudanym zamachu na carskiego gubernatora popada w obłęd.
Powiedzieć, że Barbara Grabowska-Oliwa znakomicie poradziła sobie z postawionym przed nią przez Agnieszkę Holland aktorskim wyzwaniem, to mało. Bo rola do dziś uważana jest za jedną z najważniejszych w polskim kinie. Również w 1981 roku młodej aktorce nie szczędzono pochwał. Z tym że napływały one niemal wyłącznie z zagranicy. Podczas festiwalu w Berlinie Barbarę Grabowską-Oliwę nagrodzono Srebrnym Niedźwiedziem dla najlepszej aktorki. O jej roli rozpisywały się wszystkie najważniejsze magazyny filmowe na świecie. Wyróżnienie było tym większe, że w filmie wystąpiły takie sławy jak Adam Ferency, Olgierd Łukaszewicz i Bogusław Linda, a niemal wszystkie oczy zwrócone były na młodą aktorkę. Wszystko wskazywało na to, że drzwi do międzynarodowej kariery stanęły przed Barbarą Grabowską-Oliwą otworem. Niestety, na jej drodze stanęła historia.
Agnieszka Holland za "Gorączkę" zdobyła Złote Lwy na Festiwalu w Gdańsku. O filmie w niezwykle pochlebnych słowach na łamach magazynu "Kino" pisała prof. Maria Janion. "Wszystko w tym filmie jest zaskakujące. Agnieszka Holland opowiada dzieje jednego pocisku (z powieści Struga pod tym tytułem) w aurze gorączki, szału, okrucieństwa. […] Jest to film w swojej przerażającej i porywającej dzikości […] zarazem precyzyjny, jakby zimny". Entuzjazmu krytyków nie podzielała jednak peerelowska cenzura. Kiedy wybuchł stan wojenny, film zdjęto z kinowych ekranów. Na lata trafił na półkę. Zdaniem komunistycznych decydentów, wyświetlania "Gorączki" "nie da się pogodzić z dążeniem do normalizacji życia społecznego".
Kontrowersje związane z "Gorączką" sprawiły, że kariera Barbary Grabowskiej-Oliwy utknęła w martwym punkcie. Aktorka pojawiła się co prawda jeszcze w serialu Jerzego Sztwiertni "Najdłuższa wojna nowoczesnej Europy", ale szansa na międzynarodową karierę przepadła bezpowrotnie. Po raz ostatni na ekranach Barbara Grabowska Oliwa pojawiła się w 1989 roku, kiedy to wystąpiła w filmie Waldemara Krzystka „Ostatni prom". Grała też na deskach Teatru Starego, wcieliła się tam m.in. w rolę Soni w scenicznej adaptacji "Zbrodni i kary" Fiodora Dostojewskiego. Ale dla tych, którzy znali ją wyłącznie z ekranów, dosłownie zapadła się pod ziemię. Z niepamięci wyrwała ją dopiero tragiczna śmierć.
O Barbarze Grabowskiej-Oliwie ponownie zrobiło się głośno w roku 1994. Aktorka wybrała się wówczas pociągiem do Częstochowy, gdzie miała wziąć udział w pielgrzymce. Niestety, nigdy tam nie dotarła. 12 sierpnia przy torach kolejowych na przedmieściach Częstochowy dokonano makabrycznego odkrycia — znaleziono zmasakrowane ciało kobiety. Sekcja wykazała, że około 40-letnia ofiara zmarła w wyniku obrażeń odniesionych z powodu wypadnięcia z pociągu. Po pewnym czasie wyszło na jaw, że ciało należało do 39-letniej wówczas Barbary Grabowskiej-Oliwy. Policja podejrzewała nieszczęśliwy wypadek lub samobójstwo, ale nie chciała się z tym pogodzić matka aktorki. Helena Grabowska była zdania, że jej córka padła ofiarą seryjnego mordercy, grasującego wówczas w okolicach Częstochowy. Jej zdaniem Barbara została umyślnie wypchnięta z pociągu. Matka aktorki latami walczyła o wznowienie śledztwa, ale ponieważ nie było żadnych dowodów na udział osób trzecich, śmierć Grabowskiej-Oliwy figuruje w aktach jako "wypadek kolejowy". Jak było naprawdę, nigdy się nie dowiemy. Ale Barbara Grabowska-Oliwa pozostaje przykładem ogromnego aktorskiego talentu, który nie miał szansy w pełni rozkwitnąć.
"Czym dla malarza jest namalowanie obrazu, tym dla aktora jest stworzenie roli. Jest dla nas swoistą tajemnicą akt twórczy malarza, taką samą tajemnicą jest zaistnienie aktora na scenie. Aktorstwo jest wędrówką, poszukiwaniem odpowiedzi na pytania: 'kim jestem?', 'kim jesteś?', 'kim jesteśmy?'" — mówiła Grabowska w wywiadzie udzielonym jednemu z krakowskich dzienników.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Burza po przemówieniu Kaczorowskiej. "Brak klasy"
Tak Pavlović podsumowała Kaczorowską i Rogacewicza. Odpaliła się przed naszą kamerą
Co za wieści o poranku! Kaczorowska dodała pierwszą reakcję po odpadnięciu z "Tańca z gwiazdami"
Minge o zachowaniu Kaczorowskiej za kulisami "Tańca z gwiazdami". Tylko nam to wyjawiła
Produkcja "Tańca z gwiazdami" przekazała wieści ws. Kaczorowskiej i Rogacewicza. To przelało czarę goryczy
Osiem lat temu przegrała bitwę z Roksaną Węgiel. Gabriela Kurzac wróciła z przytupem. Badach piał z zachwytu
Hyży rozpływa się nad jedną rzeczą z weselnego menu Kurzopków. Tylko nam zdradziła, co najbardziej jej smakowało
Polka była księżną Kataru. Tajemnicza śmierć Kasi Gallanio do dziś budzi wiele pytań
Kaczorowska zaskoczyła Polsat. Odwołała swój udział w popularnym programie