Sharon Stone nie zwalnia tempa i mimo upływu czasu nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. 67-letnia aktorka wcieliła się ostatnio w czarny charakter w drugiej części thrillera "Nobody". Natomiast już niebawem będziemy mieli okazję podziwiać ją w komediodramacie "In Memoriam". Z zapowiedzi wynika, że w tej produkcji zobaczymy gwiazdę z zupełnie innej strony. Jak ona to robi, że za każdym razem wygląda zjawiskowo i aż trudno oderwać od niej wzrok? Uwagę bez wątpienia przykuwa jej fryzura. Okazuje się, że Sharon Stone ma pewien trik, który pozwala jej zachować włosy pełne blasku i objętości. Efekt jest fenomenalny.
Sharon Stone publicznie opowiedziała o problemie z łysieniem. W 2001 roku gwiazda przeszła bardzo poważny udar mózgu, który mógł w jakiś sposób się do tego przyczynić. Teraz zdradziła trik, który pomógł jej poradzić sobie z łysieniem androgenowym. W jednym z wywiadów dla Byrdie, aktorka wyjawiła, że stosuje specjalny szampon, który pomaga jej odżywić włosy, a jednocześnie zwiększa ich objętość i zachowuje blask. "Zaczęłam używać szamponu i odżywki, a także odżywki bez spłukiwania na czyste już włosy" - zdradziła. Po czym dodała:
Wszystkie włosy, które straciłam tutaj, po bokach, po udarze, odrosły. I mam włosy!
- skwitowała. Choć specjaliści wyraźnie twierdzą, że nie ma "magicznego" szamponu, który sprawi, że włosy nagle zaczną wypadać, to w pewnych preparatach znajdują się jednak formuły, które mogą pomóc w stworzeniu zdrowszego środowiska dla wzrostu włosów, a także utrzymują skórę głowy czystą i nawilżoną. Warto pamiętać, że zdrowe włosy to suma wielu czyyników - zadbanej i nawilżonej skóry głowy oraz zdrowej i pełnowartościowej diety. We wzroście nowych włosów mogą pomóc regularne peelingi oraz masaże skóry głowy ze specjalnymi wcierkami.
Warto dodać, że nie jest to pierwszy raz, gdy aktorka powiedziała o przebytym udarze. W jednym z wywiadów BBC zalała się łzami, kiedy opowiadał o momencie, w którym doznała udaru. To wtedy przyznała, że nie mogła wstać, by wezwać pomoc. - Leżałam na podłodze i nie mogłam wezwać karetki. Kiedy wróciłam do domu [ze szpitala - przyp. red.] przeczytałam w magazynie "People", że przez 30 dni nie będzie wiadomo, czy przeżyję, czy umrę - mówiła i dodała, że lekarze dawali jej tylko jeden proc. szans na przeżycie. Po udarze musiała także uczyć się na nowo podstawowych czynności, jak chodzenie i mówienie.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!