W poniedziałek ruszyły castingi do " X-Factor ". Uczestników oceniali jurorzy w składzie: Kuba Wojewódzki , Maja Sablewska i Czesław Mozil . Nasz informator twierdzi, że od strony organizacyjnej casting w Zabrzu był bardzo słabo przygotowany.
Od 10 tak naprawdę nic się nie działo, około 12:30 przyszła pani, która kazała nam się ubrać i pójść na dwór, oraz że "mamy to w obowiązku". Ponad godzinę nagrywaliśmy tam czołówkę, bez przerwy piszcząc, krzycząc, machając itd. Ze strony organizatora zapewniona była woda do picia. Publiczność przez około godzinę, uczono jak ma klaskać, krzyczeć, siedzieć itd. W pewnym momencie reżyser powiedział "macie siedzieć prosto i się uśmiechać, cały czas". Oczywiście opóźnień nie było końca, polerowali podłogę, poprawiali Czesława na krześle - twierdzi nasz informator.
Uczestnicy czekali na swoją szansę zaprezentowania się przed jurorami od samego rana do późnych godzin nocnych.
Wybrano chyba najbardziej charakterystyczne osoby i możliwe do "przeróbki". Porażka. Najgorsze było czekanie, bo ludzie przyjechali tam wcześnie rano a wchodząc koło 20-tej, byli po prostu zmęczeni. Jury chyba nie brało tego pod uwagę, a przecież skoro kolejność była ustalona można było jakoś tych uczestników podzielić. O dobrych stronach, bardzo miła "obsługa" całego programu i niezwykle sympatyczny Jarosław Kuźniar - podaje nasze źródło.
Pierwsze koty za płoty. To był dopiero pierwszy casting z jurorami. Może następnym razem TVN wykaże się większym profesjonalizmem.
Sancita