Marcin Dorociński to obecnie najpopularniejszy aktor w Polsce. Do kin wszedł właśnie film z jego udziałem "Idealny facet dla mojej dziewczyny". Tytuł przewrotny niczym życie aktora. W lutowym numerze Playboya ukazał się wywiad z cyklu "29 Pytań", w którym czytamy, że Marcin był kiedyś technikiem obróbki skrawaniem:
Do tego też miałem dwie lewe ręce. Dogniatanie wałów korbowych i pracę na przeciągarce podczas praktyk w FSO wspominam jako abstrakcyjne i potwornie nudne zajęcie... Ja podczas pracy myślałem tylko o koleżankach, kawie zbożowej i kanapkami.
Marcin myślał nie tylko o kanapkach, ale także o... grzybkach, ale w zupełnie innym zakładzie:
O nich myślałem wcześniej. Gdy sortowałem je w przetwórni owocowo-warzywnej.Zbierałem też ziemniaki,cebule i ogórki.
Dziennikarz, który rozmawiał z aktorem poczuł wiatr w żaglach i pytał Marcina o dalsze jego losy zawodowe, czyli o jego prezentacje szamponów i golarek:
Stresowałem się, bo nie umiem tego robić zawodowo... Wychodziłem, przed gremium i nawijałem.
I można byłoby tak cytować i wymieniać w nieskończoność, ponieważ Dorociński był też kelnerem w warszawskich knajpach, zastępował kolegę w programie "Jazda kulturalna" oraz reklamował czekoladę. I jak sam wyznaje prawie do wszystkiego miał dwie lewe ręce. Dobrze, że aktorstwo mu wychodzi. I te grzybki...