To, co Grzegorz Braun zrobił w Sejmie, było już szeroko komentowane w ostatnich tygodniach. Z jakiegoś też powodu przestał być zapraszany do programów, w których mógłby w szczegółach tłumaczyć, co jego manifestacja znaczyła (prócz bycia antysemickim atakiem na żydowską tradycję). Od lewa do prawa został potępiony i - przynajmniej tymczasowo - wyciszony wszędzie, prócz własnych mediów społecznościowych.
I w takim klimacie cała na biało weszła Monika Jaruzelska. Zaczęła od tego, że najpierw dała Braunowi mówić przez okrągłe dziewięć minut, bez przerwy, bez żadnej reakcji, tłumacząc to tym, że "jest tylko pośrednikiem". A to przecież był dopiero początek pierwszej godziny "wywiadu" - czy raczej monologu skrajnie prawicowego polityka.
Jak się pan czuje? - zapytała zatroskana o los Grzegorza Brauna Monika Jaruzelska. Właśnie tak rozpoczął się "wywiad", który de facto był wykładem polityka o jego teoriach na temat funkcjonowania państwa, spisków żydowskich, satanizmu, znowu Żydów, służb specjalnych, Żydów ponownie i ogólnych prześladowań w polskiej przestrzeni publicznej:
Czuję się świetnie, nie mam myśli, nastrojów depresyjnych, mam bujne plany prywatne, rodzinne, autorskie, publiczne. Wezwania, żebym zniknął, są częstsze niż zazwyczaj. Traktuję to jako wyróżnienie - stwierdził Braun.
Po czym otrzymał nieograniczoną arenę do mówienia o tym, jak jest prześladowany ze względu na swoje jedynie słuszne poglądy, powtórzył słowa, jakie mówił w Sejmie, o "święcie ludobójstwa satanistów". Później przez kolejne minuty "tłumaczył", jak rozumie zawiłości Talmudu, korzystając przy tym ze wszystkich chwytów retorycznych, które pomagają zohydzić poruszany temat.
W tym czasie Monika Jaruzelska wydała z siebie kilka utwierdzających mruknięć w stylu "mhm". Przy haśle o "podludziach" nie zareagowała. O rasizmie - zero reakcji. O "spiskach żydowskich" - cisza. A Grzegorz Braun, niepowstrzymywany niczym, mówił i mówił.
Cenię sobie standard cywilizacyjny, którym jest równość wobec prawa - stwierdził bez mrugnięcia okiem. - Nie jestem biegłym talmudystą, ale coś tam sylabizuję, korzystam z tłumaczy.
Jest to racjonalizacja tego, co się wydarzyło - podsumowała jego wynurzenia króciutko Jaruzelska, której wreszcie pozostawiono przestrzeń na wypowiedzenie kilku słów.
Zostaliśmy nazwani - krytykujący - idiotami (to o organizatorach ponownego zapalenia świec chanukowych) i durniami (to o mediach). Jesteśmy "zadufanymi ignorantami, którzy nie wiedzą, w czym biorą udział" (oczywiście, że nie wiemy - tę wiedzę posiada wyłącznie oświecony Grzegorz Braun). Braun mówił, co chciał. Krytykował wszystko, mówił o ludobójcach, o zielonych, tęczowych, o wojnie "moskali z Ukraińcami", o "oddaniu Polski WHO", negował pandemię, konieczność odejścia od węgla... W sumie to trudno powiedzieć, czego Grzegorz Braun nie krytykował. Ach, porównał też koncepcję 15-minutowego miasta do Auschwitz-Birkenau. Na pełnej petardzie odpalił u Jaruzelskiej protokół 4,76 proc. i aż szkoda, że jest już po wyborach, bo może gdyby wcześniej pozwolono mu tak swobodnie mówić, Konfederacja miałaby nieco gorszy wynik. Jeśli chcecie podnieść sobie ciśnienie, to Grzegorz Braun zadziała lepiej niż kawa z prądem - jego dwa godzinne monologi znajdziecie na kanale Moniki Jaruzelskiej na YouTubie.
Jak przystało na rasową dziennikarkę, Monika Jaruzelska odezwała się w czasie tych dwóch godzin "rozmowy" z Braunem kilkanaście razy. Nic dziwnego, że polityk podziękował jej za świetny wywiad - niedopytywany i niekonfrontowany z absolutnie niczym mógł snuć swoją wizję świata, którą można podsumować cytatem z komedii "1670": Co zaczyna się na Ż i rządzi światem? (prawidłowa odpowiedź to w tym przypadku "żyto").
Na Grzegorza Brauna w ostatnich wyborach zagłosowało ponad 25 tysięcy osób. Atak gaśnicą w Sejmie został zgłoszony do prokuratury, śledztwo wszczęto także z urzędu w sprawie zniszczenia mienia. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar mówi o możliwości złamania przez posła kilku artykułów kodeksu karnego. W tym znajdują się zapisy o stosowaniu przemocy lub groźby bezprawnej wobec grupy osób z powodu przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, politycznej, wyznaniowej lub z powodu jej bezwyznaniowości, złośliwym przeszkadzaniu publicznemu wykonywaniu aktu religijnego, naruszeniu nietykalności cielesnej z powodu przynależności narodowej, etnicznej, rasowej lub wyznaniowej. Może też ostatecznie stracić mandat poselski.
Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych także zainteresował się sprawą wywiadu Jaruzelskiej. "Oświadczamy, że złożyliśmy zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez Grzegorza Brauna, który znieważał Żydów oraz przez blogerkę Monikę Jaruzelską, która te treści rozpowszechniała. Monika Jaruzelska zaprosiła do swojego domu skrajnie prawicowego i prorosyjskiego polityka 'Konfederacji' Grzegorza Brauna. Gdzie przeprowadziła z nim rozmowę w trakcie której znieważał osoby pochodzenia żydowskiego, pochwalał czyny zabronione, groził Żydom. Jaruzelska opublikowała nagrane treści w celu propagowania i rozpowszechnia wypowiedzi mimo tego, że miały one charakter przestępczy i nienawistny".
Co więcej, Jaruzelska przyznała się w trakcie nagrania, że jeździ na partyjne imprezy Konfederacji razem z Braunem - to wyklucza możliwość zakwalifikowania jej działania jako niezależnej audycji dziennikarskiej zamieszczonej w interesie społecznym w celu uwidocznienia negatywnych zachowań przestępczych. Zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa trafiło do Prokuratury Okręgowej w Warszawie - możemy przeczytać na Facebooku.