Lizzie Ens ma dziś 38 lat i odnosi sukcesy na polu zarówno zawodowym, jak i prywatnym. W dzieciństwie jednak jej rzeczywistość wyglądała zupełnie inaczej. Ens wychowywała się w społeczności amiszów, nie mając przy tym dostępu do bieżącej wody ani elektryczności. Mieszkała wraz z rodzicami i 18 rodzeństwa na farmie w Ohio, gdzie nie wolno jej było nawet skracać włosów. Lizzie postanowiła podzielić się swoimi doświadczeniami na TikToku, gdzie z tego powodu obserwuje ją już ponad 200 tysięcy osób.
- Nie mieliśmy bieżącej wody, kanalizacji i korzystaliśmy z wychodków. W domu nigdy nie było papieru toaletowego, był on uważany za produkt luksusowy. W zamian za to braliśmy dowolny rodzaj gazety albo czasopisma, który dzieliliśmy na małe kwadraty - tłumaczy w jednym z nagraniu na TikToku. Ens i reszta amiszek nosiła strój składający się z nakrycia głowy i sukienki z długimi rękawami. Warto nadmienić, że chociaż istnieje wiele wspólnot amiszów, nie wszystkie są tak surowe, jak ta, w której była tiktokerka. Historia internautki na tyle zainteresowała odbiorców, że udzieliła nawet wywiadu dla portalu Metro. To w nim zdradziła, że kobiety w społeczności od małego uczone są posłuszeństwa. - Przygotowywałam posiłki dla 20 osób, sprzątałam, doiłam krowy. Od dzieciństwa byliśmy uczeni ciężkiej pracy. Sami hodowaliśmy owoce i warzywa, a mięso pozyskiwaliśmy z naszych zwierząt - wspominała w rozmowie z brytyjskim portalem.
Lizzie Ens udało się uwolnić ze społeczności amiszów. Kiedy miała 19 lat, przeczytała list od chłopaka, który uciekł od organizacji religijnej i zaproponował jej swoją pomoc. Chociaż nie miała wiele, postanowiła zaryzykować. Na poduszce zostawiła list do rodziców. Wzięła ze sobą 20 dolarów i weszła na dach swojego domu, aby z niego uciec. - Nie wiedziałam, jak zeskoczyć. Usiadłam na dachu i pomyślałam o swojej przyszłości. W końcu zeskoczyłam w kierunku wolności. Wylądowałam i uciekłam - wspomina.