Więcej informacji i ciekawostek ze świata znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Paweł Kulinicz zmarł wieczorem 26 maja. Alpinista od 17 lat walczył z ataksją mózdżkowo-rdzeniową. Jest to dziedziczna choroba neurologiczna, która objawia się m.in. zaburzeniami koordynacji, zanikiem mięśni i niewyraźną mową. Mężczyzna odszedł tak, jak chciał - we własnym domu w otoczeniu najbliższych.
Wcześniej ta sama choroba zabrała jego babcię, mamę i brata. Schorzenie od dłuższego czasu nie pozwalało Kuliniczowi na normalne życie. 4 kwietnia tego roku powstał głośny reportaż Wirtualnej Polski, w którym mogliśmy przeczytać, że mężczyzna nie jest w stanie samodzielnie się umyć czy zjeść. Były alpinista bardzo rzadko wstawał z łóżka w swojej kawalerce pod Krakowem. Potrzebował całodobowej opieki, która kosztuje 4 tys. złotych miesięcznie. Tymczasem, on utrzymywał się z renty w wysokości 1200 złotych. Ostatnim marzeniem Pawła było odejść we własnym mieszkaniu. Bardzo mu zależało, by nie znaleźć się w domu opieki społecznej. W zbieraniu środków pomagała mu Fundacja Wspierania Alpinizmu Polskiego. Bliscy Kulinicza podkreślają, że ogromne wsparcie otrzymali też od zwykłych ludzi, którzy w organizowanych zbiórkach wpłacili na opiekę nad Pawłem kilkadziesiąt tysięcy złotych. Ostatecznie 42-latek odszedł tak, jak chciał. W swoim domu w otoczeniu rodziny i przyjaciół. Paweł Kulinicz wspinał się w Alpach i Himalajach. Wszedł m.in. na Kampire Dior i Chan Tengri.