Więcej o życiu gwiazd przeczytasz na Gazeta.pl.
11 kwietnia rozpoczął się wytoczony przez Johnny'ego Deppa proces przeciwko Amber Heard. Aktor próbuje w ten sposób oczyścić się z zarzutów, które była partnerka opublikowała na łamach "The Washington Post". Heard oskarżyła w nim Deppa o znęcanie fizycznie i psychiczne. Na skutek tych doniesień aktor stracił m.in. role w seriach filmowych "Fantastyczne zwierzęta" oraz "Piraci z Karaibów" i został nazwany "persona non grata przemysłu filmowego" przez "The Hollywood Reporter". Depp domaga się odszkodowania w wysokości 50 mln dolarów, a wytoczony przez niego proces jest nie tylko jawny, ale też transmitowany w telewizji, co oznacza, że do publicznej wiadomości podawane są najbardziej prywatne szczegóły z jego związku z Heard.
Jak donosi serwis TMZ, 19 kwietnia (czasu amerykańskiego) odbędzie się kolejna rozprawa, podczas której Depp będzie opowiadał o feralnej sytuacji, która miała skłonić go do rozwodu z Heard. W kwietniu 2016 roku była żona Deppa organizowała w ich posiadłości przyjęcie urodzinowe, na które aktor przyszedł spóźniony i nie miał ochoty w nim uczestniczyć. Z relacji Deppa wynika, że to rozwścieczyło Heard, z kolei ona relacjonuje, że jej były mąż rzucił w nią butelką wina i wyszedł z mieszkania.
TMZ podaje, że następnego ranka Depp otrzymał telefon od gosposi, która po jego stronie łóżka znalazła przykryte pościelą odchody. Aktor jest przekonany, że to sprawka byłej żony lub któregoś z jej przyjaciół, z kolei Heard się wypiera, twierdząc, że winę ponosi jeden z jej psów. Filmowy Jack Sparrow nie wierzy w to tłumaczenie, bazując na rozmiarach tego, co zobaczył w łóżku.
Wytoczony przez Deppa proces ma potrwać kolejne cztery tygodnie, więc niewykluczone, że nie będzie to jedyna tego typu rewelacja, która zdąży jeszcze ujrzeć światło dzienne.