Partner Anny Skury wykiwał polskie prawo. Chciał "zap***dalać" bez konsekwencji, a teraz musi się tłumaczyć

Dawid Piątkowski znalazł sposób, by łamać prawo drogowe w Polsce, nie obawiając się punktów karnych. Pasję do szybkiej jazdy przedkłada nad odpowiedzialność.

Więcej o nieodpowiedzialnych decyzjach celebrytów przeczytasz na stronie Gazeta.pl.

Zobacz wideo Anna Skura zorganizowała córce bajkowe urodziny

O Dawidzie Piątkowskim właściwie wiemy tyle, co sam o sobie może powiedzieć. Opisuje się jako "anioł biznesu". W krótkim przedstawieniu postaci na Instagramie możemy przeczytać, że jest człowiekiem o "umyśle przedsiębiorcy, ciele sportowca i przebudzonej duszy". Ile w tym prawdy? Ciężko powiedzieć. Ostatnio zwrócił jednak na siebie uwagę skrajną nieodpowiedzialnością. Nakłaniał bowiem do obejścia systemu sprawiedliwości w Polsce.

Partner Anny Skury wykiwał polskie prawo. Chce "zap***dalać" bez konsekwencji

Dawid Piątkowski w internecie reklamuje się jako mentor. Wierzy, że słowa, które wypowiada, mają nadzwyczajną wartość. Dopóki nie dotyczyły bezpieczeństwa innych osób, nikt nie podważał ich merytoryczności.

Na Instagramie podzielił się jednak miłością do szybkiej jazdy. Jak stwierdził "kocha zap***dalać", ale jest świadomy, że, przekraczając dozwoloną prędkość na polskich drogach, grożą mu wysokie mandaty i punkty karne. "Anioł biznesu" nie dba o pieniądze, ale perspektywa straty prawa jazdy zmusiła go do obejścia prawa. Postanowił wyrobić nowy dokument, ale tym razem zrobił to w Indonezji. Jak wyjaśnił, to spowoduje, że łamiąc przepisy w Polsce, dostanie jedynie karę pieniężną, a punkty karne nie zostaną naliczone. Żeby tego było mało, zachęcał do tego innych miłośników szybkiej jazdy. W planach ma zorganizowanie... zdalnego zdawania Indonezyjskiego prawa jazdy. 

Dawid PiątkowskiDawid Piątkowski screen/Instagram

Pomysł Piątkowskiego nie spodobał się internautom. Obserwatorzy masowo wysyłali mu wiadomości, twierdząc, że jest to nierozsądne, a niekontrolowana i szybka jazda samochodem może doprowadzić do wielu nieszczęść. Na InstaStories napisał wtedy:

Jezu, ile tych wiadomości jeszcze dostanę, że to nieodpowiedzialne. Za grosz poczucia humoru i znajomości polskiej kinematografii.

Pod naciskiem krytyki postanowił wykręcić się z wypowiadanych słów, zrzucając to na żart, a tekst "kocham zap***dalać" - na cytat z filmu. W ten sposób próbował uratować sytuacje.

Apelujemy o rozważną jazdę i zdjęcie nogi z gazu!

Więcej o:
Copyright © Agora SA