W piątek, 26 listopada we wrocławskiej klinice zmarł Artur "Waluś" Walczak. Gnieźnieński strongman trafił do szpitala po tym, jak w wyniku walki w ramach PunchDown 5 doznał rozległego wylewu krwi do mózgu. Został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej, ale niestety, nie udało się go uratować.
Więcej bieżących informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
O śmierci Artura Walusia Walczak poinformował jego przyjaciel - Piotr Bonus BGC Witczak. Na Instagramie opublikował post, w którym napisał:
Spoczywaj w pokoju przyjacielu. Do końca wszyscy wierzyliśmy... Mam nadzieję, że tam będzie ci lepiej niż tu… Świat się kończy. Będzie mi cię brakowało Artur.
Według nieoficjalnych informacji "Głosu Wielkopolskiego", w czwartek podjęto próbę przeniesienia Artura Walczaka do specjalnego ośrodka. Niestety Walusia nie udało się uratować. Miał 46 lat.
Artur Walczak znajdował się w śpiączce farmakologicznej od 22 października. To właśnie wtedy miała miejsce gala PunchDown 5 - widowisko, w ramach którego uczestnicy, stojąc naprzeciw siebie i nie odrywając nóg od ziemi, policzkują się. Waluś "zmierzył" się z dotychczasowym mistrzem PunchDown Dawidem "Zalesiem" Zalewskim. W wyniku walki strongman doznał silnego uszkodzenia mózgu.
W listopadzie próbowano wybudzić Artura Walczaka ze śpiączki, jednak próby zakończyły się niepowodzeniem. Wrocławska prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie PunchDown 5 i jej organizatorów.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!