Sylwia Madeńska opublikowała na Instagramie oficjalne oświadczenie, w którym oskarżyła swojego byłego partnera Mikołaja Jędruszczaka o przywłaszczenie jej psa Oreo. Pupil uczestniczki "Love Island" na prośbę mężczyzny został u niego na noc w połowie września i do tej pory nie wrócił. Właścicielka rozgłosiła sprawę w sieci, a tenisista podkręcił atmosferę, dodając zdjęcie z porwanym czworonogiem, za co został mocno skrytykowany przez internautów. Jędruszczak dopiero teraz po raz pierwszy (werbalnie) odniósł się do sprawy.
Mikołaj Jędruszczak zapowiedział na Instagramie, że na jego nowo założonym kanale na YouTube pojawi się "obszerny materiał w sprawie Oreo oraz wyjaśnienie kłamstw i pomówień ze strony jego eks partnerki". Sylwia Madeńska nawet nie czekała do chwili opublikowania nagrania. Od razu, gdy się o tym dowiedziała, uprzedziła swoich fanów, żeby przygotowali się na popis gry aktorskiej uczestnika "Love Island". Przy okazji zaznaczyła, że jeżeli usłyszy na swój temat jakieś oskarżenia, sprawą zajmie się sąd. Jednocześnie zarzuca Jędruszczakowi, że na praniu prywatnych brudów chce podbić swoją popularność.
Mój były partner potrzebował kilkunastu dni, aby przygotować się do tego wybitnego wydarzenia, jakim jest kolejne pranie brudów z naszego życia i postanowił zrobić to na swoim nowym kanale YouTube, aby go rozkręcić przez całe zamieszanie z przywłaszczeniem Oreo. (...) Nagranie, które zamieści mogło być wielokrotnie modyfikowane i pokazuje grę aktorską. Jeżeli padną mocne oskarżenia w moim kierunku, sprawą zajmie się tym razem sąd - ostrzegła.
Mikołaj Jędruszczak przedstawił własną wersję wydarzeń. Przeczytał oświadczenie z kartki, a z jego ust padło wiele mocnych słów. Stwierdził, że była partnerka zagroziła mu, że nigdy więcej nie zobaczy psa, którego (według niego) kupili i wychowywali wspólnie. Zasugerował też, że Sylwia prowadzi zbyt hulaszczy tryb życia, by odpowiednio zaopiekować się pupilem. Miał przekonywać ją, że kobieta nie jest w stanie we właściwy sposób zatroszczyć się o czworonoga, ale podjął decyzję, że będzie jej w tym pomagał, dlatego zgodził się na zakup. Przyznał jednak, że to Sylwia utrzymywała kontakt z właścicielką hodowli psów, ponieważ on nie zajmował się formalnościami.
Jestem zażenowany sposobem rozwiązywania tego problemu przez Sylwię. Ja nie ukradłem Oreo. Pies został mi dobrowolnie powierzony dnia 20 października (zakładamy, że to przejęzyczenie, a Mikołaj miał na myśli wrzesień - red.) 2021 roku. Ja wspólnie z Sylwią opiekowałem się Oreo od samego początku jej zakupu. (...) Przy sposobie hulaszczego funkcjonowania mojej eks partnerki byłoby to ze szkodą dla tego psa. (...) Fakt, że Sylwia korespondowała z właścicielką hodowli.
Jędruszczak zarzucił Madeńskiej, że kłamie nie tylko w sprawie psa. To podobno ona chciała ratować ich związek i wyraziła taką chęć w liście, który wręczyła mu pod koniec sierpnia. Mikołaj miał "kulturalnie" odmówić. Mężczyzna sugeruje, że to właśnie dlatego w formie zemsty, Sylwia ograniczyła mu kontakty z psem.
Oreo jest dla mnie najważniejsza i po wielu próbach kontaktu zgłosiłem się do prawnika. Przyjechałem pod jej dom i udało mi się spotkać ją z Oreo na spacerze. Po chwili rozmowy Sylwia zaprosiła mnie na górę do mieszkania. Uzgodniliśmy, że zaopiekuję się Oreo do następnego dnia.
Mikołaj Jędruszczak screen Youtube/ Mikołaj Jędruszczak
W kolejnych dniach byli partnerzy mocno się poróżnili, a w konsekwencji pies nie trafił do domu tancerki. Gdy Mikołaj w końcu złożył Sylwii wizytę w mieszkaniu, miał usłyszeć od niej, że jeżeli przywiezie jej Oreo z powrotem, już nigdy nie zobaczy pupila.
Kiedy wszedłem do niej, był u niej jeden z kolegów, pili alkohol. Powiedziałem jej, że prawnik przygotował pismo przedsądowe na temat sformalizowania, jak będziemy opiekować się Oreo. Ona potraktowała to ze śmiechem i powiedziała: ty jesteś naćpany, nigdy się z tobą nie będę dzielić Oreo, wypie*dalaj, jak jutro dasz mi psa, to już nigdy się nie zobaczysz ani ze mną, ani z psem.
Madeńska już zdążyła odnieść się do oświadczenia Jędruszczaka. Wbiła mu szpilę i powiedziała, że ona "nie potrzebuje kartki" do tego, by mówić prawdę. Podtrzymała swoje słowa, że sprawa trafi do sądu, ponieważ to ona miała w stu procentach zapłacić za zakup psa. Chce więc, by Oreo wróciła do pełnoprawnego właściciela.
Jak widzicie, jak nie było dowodów, tak nie ma. Ja za moją kochaną Oreo zapłaciłam w stu procentach. A pies po rozstaniu zostaje z właścicielem. Resztę rozstrzygnie sąd i policja. O wszystkim na pewno będę was informować - oznajmiła.
Która wersja wydarzeń - Sylwii czy Mikołaja - wydaje wam się bardziej wiarygodna? Jędruszczak zaapelował do byłej partnerki, że chce dojść do porozumienia. Zapewnił, że opłaci notariusza, który zajmie się kwestią uzgodnienia, jak byli partnerzy będą dzielić się opieką nad Oreo.