Sylwia Madeńska i Mikołaj Jędruszczak poznali się w programie "Love Island. Wyspa miłości". W ich związku nie zawsze było kolorowe i kilka razy rozchodzili się ze sobą i wracali do siebie. W ostatnim wpisie celebrytka przyznała, że w lipcu ostatecznie zakończyli swój związek, a Sylwia postanowiła całkowicie zerwać kontakt z byłym partnerem. Mimo to on pojawił się pod jej domem, by pożyczyć pupila byłej partnerki. Ponoć robił tak już kilka razy, jednak teraz nie oddał Sylwii Oreo.
Ponoć do sytuacji, kiedy zapłakany Mikołaj Jędruszczak zjawił się pod domem Sylwii Madeńskiej, doszło w połowie września. Jak napisała celebrytka w instagramowym wpisie "działo się tak kiedyś kilkukrotnie, gdy miał gorszy okres w swoim życiu i gdy nie chciał przyjąć mojej pomocy, to Oreo dawała mu ukojenie". W związku z tym nie wzbudziło to u niej żadnych podejrzeń.
Pies jednak nie wrócił do byłej uczestniczki "Love Island", w związku z tym, zgłosiła sprawę na policję, która według niej, wcale jej nie pomaga. To właśnie dlatego nagłośniła sprawę w mediach społecznościowych. Po tym, jak wystosowała oświadczenie, napisaliśmy do Mikołaja z prośbą o komentarz, jednak nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi. Jędruszczak był jednak aktywny na Instagramie i zamieścił tam zdjęcie z Oreo, psem byłej ukochanej.
Perfekcyjna niedziela z moją miłością - podpisał fotkę.
To nie umknęło uwadze Sylwii. Dodała na InstaStories wpis, w którym napisała, że zdjęcie jest stare i choć Mikołaj jest w Sopocie, na co wskazuje lokalizacja przy zdjęciu, to pies ponoć został w Warszawie. Przy okazji udostępniła kilka relacji znajomych, którzy nagłośnili całą sprawę z psem.
Oczywiście, że widziałam post Mikołaja. Jest to stare zdjęcie, które już kiedyś wrzucał na stories. Oreo nadal jest przetrzymywana gdzieś w Warszawie, podczas jego wypadu do Trójmiasta. To chore, że po tym wszystkim ten człowiek jeszcze żartuje sobie z tej sytuacji... - napisała.
Nie pozostaje nic innego, jak trzymać kciuki, by cała sprawa się rozwiązała.