Niedawno widziałam mdły jak pudełko cukierków pudrowych film "Diana" i muszę się przyznać, że w pełni rozumiem doktora, który poświęcił wielką miłość życia dla świętego spokoju. Bycie z osobą publiczną (nie porównując naszych rodzimych gwiazd i gwiezdnego pyłku do lady Di) nie jest łatwe, jest się narażonym na naloty paparazzich, ich zaglądanie do majtek i do lodówki, a nawet do kosza na śmieci (tam nawet najchętniej, bo można znaleźć smakowite kąski, fuj).
Co jakiś czas jakaś gwiazda udziela płaczliwego wywiadu, jaka to jest biedna i w ogóle, bo ją nachodzą paparazzi, bo jej zaglądają pod kołdrę i ona (względnie on) nie może tak żyć. Przecież ma dzieci, rodzinę, psa, kota i papużki, i wszystkie te elementy żywe mają prawo do prywatności. Wszystkie te stworzenia możemy obejrzeć sobie na sesji zdjęciowej, która jest szesnastostronicowym dodatkiem do tych wypowiedzi. Obok okrągłych zdań o tym gdzie najbardziej lubi gwiazda jeść, gdzie się strzyże, a gdzie kupuje koperek. To na wypadek, gdyby fotoreporterzy akurat mieli wolne i chcieli podskoczyć cyknąć fotę.
To naprawdę straszne, że ludzie nie potrafią oddzielić życia prywatnego gwiazdy od tego, co ona robi zawodowo (współczuję, też bym nie chciała, żeby ktoś mi zaglądał pod kołdrę). A już najbardziej obrzydliwe jest, gdy ludzie nie wiedzą, czy te zdjęcia biustu i całusków z aktualnym narzeczonym, publikowane na szeroko dostępnym profilu to są prywatne, czy jednak zawodowe?
Co prawda sprawa się delikatnie komplikuje, gdy gwiazda jest znana tylko z tego, że jest znana (casus wielu dzisiejszych celebrytek, które kiedyś były aktorkami albo piosenkarkami, a teraz odcinają kupony). Wtedy tym bardziej nie wiadomo, gdzie przebiega ta granica. Nawet sama gwiazda nie jest pewna, bo akurat tego sobie nie zapisała w swoim dizajnerskim telefonie, który trzyma przy uchu parkując, a te hieny, ci bezduszni paparazzi (!) robią jej zdjęcia i potem wrzucają do tabloidów, że niby ona niebezpiecznie jeździ!
Oczywiście gwiazda wie, że to co interesuje maluczkich, czyli całe szare społeczeństwo - to jest to, co ona jednak chcą ukryć. Więc co jakiś czas uchyla rąbka tajemnicy. Mówi w telewizji śniadaniowej, jaką lubi pozycję i że raczej rano, nie wieczorem . Albo pozuje z dziećmi podczas ultranaturalnej ustawki i rozdaje autografy, bo jest blisko ludzi i kocha sławę.
Albo, jak ostatnio Beata Tadla , opowiada ze szczegółami o rodzinnej sielance... Jakby już nie pamiętała tych niedobrych artykułów poświęconych jej związkom. Widocznie tak bardzo jej nie przeszkadzali paparazzi, jak twierdziła wcześniej. Teraz "Gaga" podaje prawdę o szczęściu w gnieździe. Jak to się stało, że Jarosław Kret i nieletni syn Beaty Tadli od razu wybudowali solidną więź? Wszystko miało miejsce na początku romantycznej znajomości pary, w dniu, gdy dziennikarka wraz z synem wybierali się do Paryża.
Jarek zachował się wspaniale: Przyjechał, zrobił kawę i zapytał, o której jest samolot. O 7.55, a to jeszcze mamy dużo czasu - relacjonuje dziennikarka. - Coś mnie jednak tknęło. Spojrzałam na bilet, samolot był o 6.55, mieliśmy 15 minut do odprawy. Mój syn w ciągu sekundy stawił się ubrany. Jarek - siła spokoju. Tak nas umiejętnie zawiózł na to lotnisko, że Jasiek był przeszczęśliwy. Myślę, że w ten sposób Jarek go do siebie przekonał.
Ech, te gwiazdy. Takie szalone. Nie wiedzą, o której wylot. Dobrze, że niektóre potrafią skutecznie wozić na lotnisko. Najważniejsze jednak, że potrafią nam dawać po porcyjce, po małym kęsie te piękne historie z życia wzięte. Oczami wyobraźni widzimy przecież ten dom, tę kuchnię, zaspaną Beatę, wpatrzonego w nią Jarka, syna, co jeszcze nie wie, czy Jarka lubi, to przeczucie, które każe Beacie sprawdzić bilet. Bieg do zabałaganionej sypialni po walizkę... Stop. Do sypialni nie wolno! Tam Beata nie zaprasza.
Jeśli odnieśliście mylne wrażenie, że Beata Tadla pozwala Wam dowiedzieć się o swoim życiu więcej, TYLKO na tej podstawie, że pozuje na ściance z synem i uśmiechniętym (i zaakceptowanym przez syna, hurra!) partnerem, to jesteście w ogromnym, głębokim błędzie! To, że są "bywalcami salonów" nie upoważnia paparazzich do fotografowania ich poza salonem ! Z domniemaniem, że jest inaczej, Beata rozprawia się ostro:
Potem jeszcze usłyszałam na takiej debacie na Uniwersytecie Warszawskim, o tabloidach rozmawialiśmy, o pokazywaniu osób publicznych przez kolorówki, no i była jedna z osób odpowiedzialnych za taką prasę czy taki portal internetowy, no i powiedziała mi: "Skoro pozujecie do zdjęć, to znaczy, że dajecie zgodę na to, żeby ludzie wkraczali w wasze życie, żeby, żeby media wkraczały, żeby paparazzi za wami jeździli, żeby o waszym życiu prywatnym było głośno. Ja mówię - a w którym momencie to przyzwolenie się pojawiło? Bo to jest takie trochę myślenie, że jak kobieta ma krótką spódnicę, no to sama prosi się o gwałt. Gdzieś te granice chyba muszą istnieć - stwierdziła w programie " Kobiecym Okiem ".
Pamiętajcie, tylko salon, nigdy sypialnia!
Gosia Tchorzewska
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Polski pisarz został przyłapany na okradaniu klientów sklepu na Islandii. Wydał oświadczenie
Cichopek chciała ściągnąć syna na ślub. Hakiel zdradził, dlaczego Adam się nie pojawił. "Próbowała robić podchody"
t.A.T.u. wróciły i znowu całowały się na scenie. Ekspert wprost, czy coś im za to grozi w Rosji
Marta Nawrocka ma 39 lat i formalnie jest na emeryturze. "Wiem, jak to brzmi"
Doda ostro o związku Kaczorowskiej i Rogacewicza. "Będzie bardzo przez to cierpiała"
Nawrocka nie dopuszcza obsługi pałacowej do swojego prania. Zdradza, dlaczego
Hakiel o czułościach Rogacewicza i Kaczorowskiej w "TzG". Nie będą zadowoleni
Druzgocące wieści. Nie żyje raper Pono. Słowa Sokoła przejmują
Trzecia żona polityka PiS wprost o Mariannie Schreiber. Padły słowa o patologii