Maja Ostaszewska w wywiadzie dla Gazety Wyborczej wyznała, że z powodu złych wspomnień z dzieciństwa, wysyła swoje dzieci, Janka i Franka, do prywatnej szkoły.
Nie chcę, żeby słuchały komentarzy, wystarczy, że ja się nasłuchałam. W podstawówce żydówka albo cyganka - wspomina rozgoryczona aktorka. - Moi rodzice są buddystami, więc niektóre koleżanki katoliczki straszyły mnie piekłem. Źle to wspominam.
Ostaszewska przyznaje jednak, że miało to też swoje plusy:
Nauczyłam się, że mogę być inna. Kiedy one szły do pierwszej komunii, mama uszyła mi przepiękną suknię królowej elfów.
Ja dla swoich dzieci wybrałam po prostu dobrą szkołę dwujęzyczną, która im pokaże, że świat jest wielokulturowy, wielowyznaniowy i wielorasowy. Jest to też szkoła świecka, niezdominowana przez katechetę - powiedziała w wywiadzie aktorka.
Aktorka liczy, że szkoła, którą wybrała dla swoich dzieci uchroni je przed tym, co ją spotkało w dzieciństwie.
Emes