Jacek Kurski pewnie długo będzie żałował tego, że postanowił zablokować publikację artykułu o swoim rzekomym romansie, który miał ukazać się w tygodniku "NIE". Gdyby nie reagował, tekst w niskonakładowej gazecie pewnie odbiłby się bez większego echa. Tymczasem poseł Solidarnej Polski postanowił nasłać na redakcję prawników i sądownie zatrzymać pojawienie się artykułu. To wywołało lawinę w internecie. Informacja o korzystnym dla posła wyroku sądu ekspresowo obiegła portale internetowych i trafiła do większości mediów. O domniemanym romansie mówią więc już właściwie wszyscy.
Sad Okręgowy w Gdańsku zakazał redakcji "NIE":
...publikowania w jakiejkolwiek formie informacji dotyczących życia intymnego oraz pozamałżeńskich związków o charakterze intymnym Jacka Kurskiego na czas 6 miesięcy od dnia wydania postanowienia.
screen gazeta.pl
Reakcja redakcji "NIE" także była ostra:
Pan poseł Kurski był w przeszłości dziennikarzem. Słynął z tego, że ujawniał niewygodne dla polityków sprawy. Kiedy już został politykiem, wielokrotnie mówił, że wolność słowa jest w Polsce kneblowana. Tym razem zrobił wszystko, aby tę wolność zdławić, aby założyć knebel tygodnikowi "Nie". To pokazuje, że jest hipokrytą, co innego głosi, co innego robi - oburza się w rozmowie z "Press" Waldemar Kuchanny, zastępca redaktora naczelnego.
Wyrok sądu rozpoczął także szeroką dyskusję o granicach wolności prasy oraz o tym, na ile można ingerować w życie prywatne osób publicznych.
Pan Kurski powinien zdecydować, czy chce żyć w klasztorze, czy być europosłem. Wyborcy mają prawo wiedzieć, jak żyją politycy i czy ich deklaracje są zgodne z tym, jak postępują. A prześwietlanie osób publicznych jest zadaniem mediów - komentuje w rozmowie z "Press" medioznawca Wiesław Godzic.
Jacek Kurski jest jednak zupełnie odmiennego zdania.
Wyraźnie rozdzielam zaangażowanie w sprawy publiczne i politykę od życia prywatnego. Dlatego zawsze chroniłem i będę chronił prywatności i spokoju mojej rodziny przed ingerencją mediów - napisał w oświadczeniu opublikowanym na swoim blogu.
Ale to jeszcze nie koniec. Jak wynika z informacji opublikowanej na portalu natemat.pl prawnik Jacka Kurskiego rozsyła do redakcji "straszaka".
Prawnik w mailu straszy, że wszelkie próby publikacji informacji o życiu intymnym posła zaowocuje złożeniem pozwu o naruszenie dóbr osobistych. Ciekawe, czy groźba okaże się skuteczna.
A wy co myślicie? Uważacie, że polityk który w swoich wypowiedziach często podkreśla, jak ważne są dla niego wartości rodzinne, powinien być rozliczany ich wcielania w życie?
emjot