Jeszcze kilkanaście lat temu Kazimierz Marcinkiewicz zrobiłby dla niej wszystko. Związek byłego premiera z 22 lat młodszą Izabelą Olchowicz nie schodził z pierwszych stron gazet. Dla niej po 28 latach małżeństwa rozwiódł się z poprzednią żoną, Marią Marcinkiewicz (z którą ma czworo dzieci), a w tym samym roku (2009) stanął na ślubnym kobiercu z młodszą partnerką. Zakochani nie szczędzili wywiadów i publicznego obnoszenia się z uczuciem. Sielanka nie trwała zbyt długo i już po kilku latach małżonkowie zaczęli walczyć ze sobą w sądzie. Mimo że rozwód sfinalizowali w 2018 roku, do dziś ten związek Marcinkiewiczowi odbija się czkawką. Właśnie wyznał, jakie alimenty musi płacić Izabeli, za co ma ogromny żal nie tylko do sądów, lecz także do byłej ukochanej.
W 2014 roku Marcinkiewicz wyprowadził się od Izabeli. W tym samym roku jego (jeszcze) żona uległa wypadkowi, w którym została ranna. Wskutek obrażeń barku miała problemy z poruszaniem ręką. Publicznie pojawiała się w specjalnym gorsecie. Tamto wydarzenie miało wpłynąć także na jej częściową niezdolność do pracy. Był to początek batalii byłych zakochanych o pieniądze. Według medialnych doniesień były premier zadeklarował pomoc finansową żonie, ale do tysiąca złotych miesięcznie. Sąd przyznał jednak Izabeli alimenty w wysokości czterech i pół tys. zł miesięcznie. W międzyczasie w 2018 roku małżonkowie wreszcie dostali rozwód. Kilka miesięcy później Izabela pozwała Kazimierza za to, że zalega z wypłacaniem alimentów. Wówczas w 2019 roku wytłumaczył się postem na Facebooku. "Pracuję na własny rachunek bardzo ciężko i intensywnie. Nie mam jednak stałej comiesięcznej pensji. Pracuję nad kilkudziesięcioma projektami na success fee. W ostatnim roku nie miałem dużych sukcesów. Każdym sukcesem dzieliłem się sprawiedliwie, ale zaległości się powiększały. Stalkerka o tym wie, bo odpowiednie dokumenty przedstawiłem sądowi oraz wielokrotnie ją o tym informowałem. Gdy którykolwiek projekt doprowadzę do końca, rozliczę się z zaległości" - pisał wówczas. "Stalkerką" nazwał byłą żonę po tym, jak nagrała go ukradkiem w toalecie i przekazała filmik mediom.
Alimenty jednak zostały, co więcej - sąd je podwyższył. Marcinkiewicz w rozmowie z "Faktem" wyznał, że 10 grudnia 2024 roku odbyła się kolejna rozprawa - wnioskował o zniesienie płacenia alimentów na byłą żonę. Podkreślił, że nie rozumie, dlaczego ma utrzymywać osobę, z którą spędził kilka lat życia. Były premier twierdzi, że aktualna zasądzona kwota na rzecz Izabeli to aż 10,5 tys. zł miesięcznie. Dodał też, że podczas ostatniej rozprawy został wyrzucony z sali po tym, jak powiedział:
Tymi wyrokami sądy w Polsce skazały mnie na dożywotnie zarabianie 18 tys. zł miesięcznie, bym mógł zapłacić alimenty 10,5 tys. zł i żyć
- cytuje byłego premiera "Fakt". Ale to nie wszystko.
PRZECZYTAJ TEŻ: Pachut ma poważne kłopoty? Wiemy, o co oskarżyła go Doda [PLOTEK EXCLUSIVE]
Marcinkiewicz podzielił się z redakcją "Faktu" listem, który napisał do Sądu Rejonowego dla m. st. Warszawy. Nie kryje w nim żalu do instytucji. Uważa, że został pozbawiony "możliwości ochrony prawnej". "Sądy skazały mnie na to, że muszę zarabiać tyle, ile zarabia mniej niż dziesięć proc. społeczeństwa, nie mogę więc przejść na emeryturę (konstytucyjne prawo) ani być nauczycielem, urzędnikiem, nawet posłem czy ministrem, bo nie zarobię na alimenty" - cytuje treść "Fakt". W dalszej części Marcinkiewicz zarzuca sędzi, że nie mógł zadawać pytań Izabeli na sali rozpraw. Co więcej, przytacza argumenty, które mają przemawiać za tym, że jego była żona jest w stanie sama się utrzymywać. W cytowanych fragmentach zarzuca Izabeli, że w sądzie mówiła, że mieszka sama, podczas gdy przez sześć lat miała mieszkać ze swoją matką.
PRZECZYTAJ TEŻ: Rozenek pod ostrzałem fanów. "Uaktualnij zdjęcia, bo nikt cię nie rozpozna"
Kazimierz Marcinkiewicz twierdzi też, że była ukochana dorabia dwa tys. zł miesięcznie jako tłumaczka i nauczycielka. "Z taką znajomością języka angielskiego i obsługi komputera, bez względu na niepełnosprawność, może legalnie zarabiać od sześciu tys. zł do nawet 15 tys. zł miesięcznie" - miał napisać w piśmie do sądu. Z listu wynika także, że jego zdaniem konieczność pomocy Izabeli w codziennym życiu jest mocno wyolbrzymiona, mimo to sądy stoją po jej stronie. Warto dodać, że Izabela Olchowicz-Marcinkiewicz jest autorką kilku książek - m.in. powieści i przewodnika po Londynie wydanych w 2017 i 2023 roku. Była żona Kazimierza wciąż posługuje się podwójnym nazwiskiem.
Były premier zaznaczył też, że będzie szukał sprawiedliwości poza granicami kraju. "W Polsce nie ma sprawiedliwości. Duda, Kaczyński i Ziobro doszczętnie rozwalili, zniszczyli wymiar sprawiedliwości w Polsce, a dodatkowo nadal sądownictwo cierpi na starą 'chorobę korporacji'. Zdaję sobie sprawę, że muszę najszybciej, jak się da, przejść ten proces w Polsce, by szukać sprawiedliwości w sądownictwie europejskim" - czytamy w liście cytowanym przez "Fakt". ZOBACZ TEŻ: Gorzkie słowa Marcinkiewicza do byłej żony. "11 lat temu uciekłem od pani"