Z końcem maja gruchnęły wieści na temat rzekomej tajemnicy dotyczącej życia prywatnego Freddiego Mercury'ego. Wszystko za sprawą zbliżającej się premiery biografii muzyka autorstwa Lesley-Ann Jones - "Love, Freddie". Jak przekazała w książce autorka - charyzmatyczny wokalista grupy Queen miał w 1976 roku doczekać się przyjścia na świat córki. O jej istnieniu wiedzieli tylko najbliżsi Mercury'ego, w tym m.in. koledzy z zespołu. Gdy informacja trafiła do mediów, w sieci zawrzało. Jones postanowiła zareagować na pytania od internautów.
Choć rzekoma córka muzyka chce pozostać anonimowa, wieści o jej istnieniu zostały przekazane za jej zgodą. "Po ponad trzech dekadach kłamstw, domysłów i przekłamań nadszedł czas, by pozwolić przemówić samemu Freddiemu" - napisała w liście zamieszczonym w książce o Mercurym obecnie już 48-latka, określana w biografii jako "B". Internautom to jednak nie wystarczyło i domagali się od autorki dzieła pokazania faktycznych dowodów na pokrewieństwo kobiety z wokalistą. Jak doniósł portal mirror.co.uk, Lesley-Ann Jones odpowiedziała im, że "uzyskano niezbędne potwierdzenie", iż 48-latka jest córką Freddiego. W sprawę miały nawet zostać zaangażowane zespoły prawne. Jak podkreśliła jednak, pozyskane przez nich informacje są przy tym poufne, dlatego nie może ich upublicznić.
Jak mogliśmy się dowiedzieć z opublikowanych przedpremierowo fragmentów biografii artysty, bardzo kochał on córkę i dbał o relacje z nią. "Freddie Mercury był i pozostanie moim ojcem. Od dnia moich narodzin - a zarazem przez ostatnie 15 lat jego życia - łączyła nas niezwykle silna, pełna czułości więź. Był mi oddany, kochał mnie bezgranicznie i zawsze okazywał ogromne wsparcie. (...) Traktował mnie jak najcenniejszy dar" - przekazała anonimowa kobieta. 48-latka ma obecnie mieszkać gdzieś w Europie i pracować w służbie zdrowia.