Gdy Tomasz Komenda wyszedł na wolność i wygrał w sądzie wielomilionowe odszkodowanie, w jego życiu wszystko zaczęło się układać. Poznał Annę Walter, z którą doczekał się syna, a para zaręczyła się na premierze filmu poświęconego jego historii. Związek nie przetrwał jednak próby czasu, a media donosiły o rozstaniu pary na początku ubiegłego roku. Teraz Komenda narzeka, że alimenty zasądzone na jego syna są zbyt wysokie i walczy o ich obniżenie. Walter z kolei zarzuca byłemu partnerowi, że nie ma w nim żadnego wsparcia w opiece nad dzieckiem. Ujawniła także kulisy ich związku.
Oświadczenie Anny Walter opublikował Pudelek. Jak czytamy, była partnerka Komendy zaznaczyła, że początkowo nie chciała zabierać głosu w sprawie, jednak zabolały ją komentarze, jakoby żyła w luksusie z pieniędzy byłego narzeczonego. Wyrzuca Tomaszowi Komendzie, że zostawił ją samą z trójką dzieci, a gdy jego syn trafił do szpitala, nie przyszedł go nawet odwiedzić. Walter tłumaczy także, że nie stać jej na żłobek ani opiekunkę, a z racji tego, że musi zajmować się dziećmi, nie jest w stanie podjąć żadnej pracy. Zdaniem Walter jej były partner nieodpowiedzialnie gospodarował pieniędzmi, zostawiając rodzinę w potrzebie.
Kiedy Tomek wydawał pieniądze na kupno apartamentów, które stoją puste lub zamieszkują tam członkowie rodziny, na narkotyki i alkohol, kiedy rozdawał pieniądze na lewo i prawo wszystkim swoim kolegom, jego syn mieszkał w zadłużonym mieszkaniu obrośniętym grzybem. Bo Tomek zostawił mnie ze wszystkimi problemami. Po prostu przestałam mu być potrzebna - opowiada.
Była partnerka Tomasza Komendy oskarżyła go również o przemoc. W oświadczeniu przekazała, że mężczyzna był agresywny, czego świadkami miały być dzieci, a także sąsiedzi. Konieczna była interwencja policji. Walter przekazała również, że wielokrotnie prosiła ojca swojego syna, aby dogadali się prywatnie, bez sądu. Jej zdaniem Komenda nie wyraża na to chęci. Dodała także, że mężczyzna ma ograniczone prawa rodzicielskie.
Złożyłam zawiadomienie na policję, bo groził uprowadzeniem dziecka, które jednak w późniejszym czasie wycofałam ze względu na poważną chorobę Tomka - w sądzie przedstawił, że ma nowotwór z przerzutami i brak szans. Nie chciałam mu niszczyć ostatnich dni życia, prosiłam go i błagałam tysiąc razy, żebyśmy się polubownie dogadali, ale on miał zlewkę i traktuje ludzi z góry - tłumaczy.
Anna Walter nazywa Tomasza Komendę wprost "alimenciarzem" i porównuje go do Antka Królikowskiego. "Milioner, który wydaje dwa razy tyle na używki, alko i przypadkowe koleżanki" - mówi. Podkreśla także, że ona sama nie ma sobie nic do zarzucenia - próbowała założyć z nim rodzinę, stworzyć ciepły dom, jednak mimo masy ciężkiej pracy, którą w to włożyła, to się nie udało. Zdaniem byłej narzeczonej Komendy problemy pojawiły się, gdy dostał pieniądze.
Teraz od roku kolejna walka o 4,5 tys. zł, które dopiero teraz są zasądzone, a on już zapowiada dalszą walkę, na którą ja już nie mam siły - dodaje.
Walter na koniec zaznaczyła, że to ona, a nie jej były partner złożyła pozew o uregulowanie kontaktów z synem. Zwróciła się także do samego Komendy, podkreślając, że nie chce upubliczniać więcej kwestii dotyczących ich wspólnego życia. Dodaje, że chodzi jej przede wszystkim o dobro dziecka. "Tomek, proszę cię, opamiętaj się, bo ja nie chce upubliczniać więcej rzeczy, jest wyrok, jest spokój, opamiętaj się dla swojego syna" - apeluje.