Andrzej Duda udzielił "Super Expressowi" wywiadu, w którym zdradził zaskakująco dużo na temat swojego życia prywatnego. Opowiedział m.in. o swoich młodzieńczych randkach, pierwszych miłościach i początkach znajomości z żoną, Agatą Kornhauser-Dudą.
Choć - jak podkreśla prezydent - "żona jest największą miłością jego życia", to na pewno nie pierwszą. Spotykał się z kilkoma dziewczynami, które podrywał "na osobowość".
Miłości i dziewczyn miałem kilka, choć z żoną poznaliśmy się jeszcze w czasach liceum. Na imprezie. Ostatnie dni maja 1990 roku.
Spotkanie na majowej imprezie było jednocześnie pierwszą randką. Znajomość rozwijała się powoli, nieśmiało.
Wtedy, kiedy odprowadziłem ją z tej imprezy. Nie było wielkiej śmiałości w tym związku, było stopniowe poznawanie się, wyjścia do kina. W listopadzie byliśmy już razem.
Choć Andrzej Duda miewa konflikty z żoną, szybko dąży do ich zakończenia. Nie jest pamiętliwy i zabiega o dojście do szybkiego porozumienia.
I ja i żona jesteśmy ludźmi, którzy nie chowają urazy i starają się zapomnieć. Nie uznajemy w naszym związku „cichych dni”. Od razu sobie wyjaśniamy. Może to recepta na udane małżeństwo? Dokładnie wiemy, o co mamy do siebie pretensje. To pomagało i w życiu i w polityce.
Swego czasu głośno było o problemach w małżeństwie Dudów. Pojawiły się nawet plotki o rozwodzie podsycane zdjęciami prezydenckiej pary z kolejnych oficjalnych wyjść. Próżno było szukać czułych gestów, a jeśli już jakieś się pojawiały, to wyglądały na nienaturalne, wręcz wymuszone. Wygląda jednak na to, że kryzys został zażegnany.
WJ