Brytyjskie media i tabloidy od dawna z uwagą śledzą każdy publiczny krok księcia Williama i księżnej Kate. Po trudnym roku, w którym ukochana arystokraty ujawniła, że zmaga się z nowotworem, każde ich wspólne pojawienie staje się przedmiotem analizy i spekulacji. Dziennikarze czasem zastanawiają się, jak choroba wpłynęła na ich relację i czy między małżonkami nie doszło do niepokojącego dystansu.
Tom Quinn w swojej książce na temat royalsów "Gilded Youth: An Intimate History of Growing Up in the Royal Family" twierdzi, że księżna Kate i książę William prywatnie zwracają się do siebie często żartobliwymi przezwiskami. I tak Middleton ma mówić do męża "łysy". Tymczasem on niegdyś, jeszcze przed ślubem, zwracał się do niej pieszczotliwe "babykins" (tak wynika z fragmentów prywatnych rozmów pary, które zostały nagrane, a ich transkrypcje wyciekły do sieci. Co ciekawe sformowanie "babykins" zostało użyte w 2006 roku w nagłówku jednego z tabloidów "William chce, aby dziewczyna, którą nazywa 'babykins', była jego księżniczką"). Ekspert królewski zwraca jednak uwagę, że książę zdecydowanie częściej zwraca się do żony "kochanie". Robi to zwłaszcza wtedy, kiedy jest na nią zły, ale chce, by wiedziała to jedynie ona. Oczywiście wypowiada słowo "kochanie" w charakterystyczny sposób.
Tom Quinn w swojej książce pisze też, że księżna Kate i książę William bardzo rzadko się kłócą. Starają się nie podnosić na siebie głosu (zwłaszcza przy dzieciach). Jednak zdarzyło im się - podobno - urządzać awantury, podczas których "rzucali w siebie przedmiotami". "Nie wszystko jest słodkie. Mieli straszne kłótnie, podczas których rzucali w siebie przedmiotami. Spierają się jak każde inne małżeństwo na świecie" - czytamy. Podobno to przyszły monarcha ma być nieco porywczy, a jego żona zazwyczaj łagodzi konflikty.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!