Echa skandalu z księżną Kate w tle nie milkną. I choć media (zarówno tradycyjne, jak i społecznościowe) krzyczą "gdzie jest Kate?", to Pałac niewiele sobie z tego robi. W teorii żona księcia Williama została "przyłapana" podczas robienia zakupów na swojej ulubionej farmie, zresztą wraz z mężem, to część opinii publicznej nie uwierzyła w prawdziwość nagrania, które stało się viralem w sieci. Pojawiły się zarzuty, że "księżna" to tak naprawdę sobowtórka prawdziwej Kate Middleton. Takiej opinii jest m.in. dziennikarka BBC, na którą wylała się spora fala krytyki.
Wszystko zaczęło się jeszcze w styczniu, kiedy to księżna Kate trafiła do szpitala, ze względu na "zaplanowaną" (jak podawał Pałac) operację jamy brzusznej. Księżna została przyjęta 16 stycznia, a wypisana 14 dni później. Po kilku tygodniach wyszło jednak na jaw, że część pracowników miała przeglądać akta medyczne księżnej Kate, które są w końcu informacjami poufnymi. Tymczasem wychodzą na jaw kolejne naruszenia związane z prywatną londyńską kliniką, w której leczy się również król Karol III. Jak donosi Daily Mail, o podejrzeniu naruszenia danych władze dowiedziały się dopiero siedem dni po opuszczeniu przez księżną Kate placówki. Oficjalne przepisy wskazują natomiast jasno, że tego typu sprawy należy zgłosić w ciągu 72 godz. od ich wykrycia. Tym oto sposobem prywatny szpital może zostać ukarany grzywną w wysokości do 17 mln funtów. Jeśli oczywiście okaże się, że dopuścił się nieprawidłowości. Dochodzenie w sprawie prowadzi Biuro Komisarza ds. Informacji (ICO). Ma ono zbadać m.in., czy naruszenie nie zostało zgłoszone z opóźnieniem. Na ten moment trzech ciekawskich pracowników, którzy mieli dopuścić się naruszeń, zostało zawieszonych.
Jeśli postępowanie wykaże, że doszło do kolejnych naruszeń, zawieszeni pracownicy mogą stracić prawo do wykonywania zawodu. W tej sprawie zabrał stanowisko już dyrektor prywatnej londyńskiej kliniki, Al Russell, zapowiadając "kroki dochodzeniowe, regulacyjne i dyscyplinarne". Zdjęcia księżnej Kate znajdziecie w naszej galerii na górze strony.
Wszyscy w London Clinic doskonale zdają sobie sprawę z naszych indywidualnych, zawodowych, etycznych i prawnych obowiązków w zakresie poufności pacjentów. Jesteśmy niezwykle dumni z wyjątkowej opieki i dyskrecji, jaką staramy się zapewnić wszystkim naszym pacjentom, którzy każdego dnia obdarzają nas zaufaniem. W naszym szpitalu nie ma miejsca dla tych, którzy celowo naruszą zaufanie któregokolwiek z naszych pacjentów lub współpracowników
- poinformował w przesłanym do mediów oświadczeniu.