Wypadek gwiazdora "Avengers", "American Hustle" czy "Miasta złodziei" wstrząsnął zagranicznymi i polskimi mediami. Do tego dramatycznego zdarzenia doszło w 2023 roku. Jeremy Renner spędził 12 dni na OIOM-ie po tym, jak wpadł pod pług śnieżny. Trafił pod opiekę lekarzy między innymi z zapadniętym płucem oraz przebitą wątrobą, o czym wielokrotnie wspominał w mediach. Zatrważające szczegóły zdarzenia wciąż krążą w zagranicznej prasie, mimo że gwiazdor jest już w dobrej formie.
Pilna operacja, długa rehabilitacja oraz dieta przeciwzapalna - tak wyglądała nowa rzeczywistość aktora tuż po wypadku. Jego dom stał się ośrodkiem walki o każdy dzień. Na początku nie było mowy o wznowieniu kariery. Jeremy Renner wielokrotnie zabierał głos w sprawie tragedii, dzieląc się z fanami nowymi wnioskami. "Dzięki Bogu, moja czaszka nie poddała się całkowicie" - wspominał swego czasu w mediach. Jednym z najbardziej zaskakujących szczegółów dotyczących wypadku, jest ten związany z urazem głowy, którego doznał aktor. "Mogłem widzieć lewą gałkę oczną prawym okiem" - wyznał Renner, co czytamy w "Men's Health". Mimo okropnych skutków wypadku aktor był w stanie wysilić się na nieco bardziej pozytywny wniosek. "Mogło się skończyć dużo gorzej" - powiedział swego czasu.
Nawet rutynowe czynności były dla gwiazdora udręką, kiedy ten powoli wracał do normalnego funkcjonowania. "Prysznic, pójście do łazienki - wszystko było katastrofą. (...) Wstanie z łóżka zajęło mi 17 minut. Cieszyłem się, że czasami siadałem, wciskałem się w krzesło i trochę się ruszałem. Ale prysznic? Wszystko trwało jakieś pół dnia. Twoje włosy stają się bardzo tłuste i obrzydliwe i śmierdzisz, ale miałem wszystkie te szwy, których przecież nie mogłem zmoczyć. Nie zamierzałem też ryzykować infekcji. Kąpałem się więc gąbką" - wyznał Renner magazynowi "Men's Health".