W piątek 13 października media obiegła informacja o tym, że Krzysztof Stanowski podjął bardzo ważną decyzję dotyczącą kariery. Dziennikarz stwierdził, że jest to najlepszy moment, by odejść z Kanału Sportowego. Zaznaczył, że będzie się na nim pojawiał do końca stycznia 2024 roku, ze względu na wiążącą go umowę. Wielu zaskoczyła ta decyzja. Dzień później 14 października Krzysztof Stanowski opublikował w mediach społecznościowych tajemniczą liczbę 110. 15 października pojawiła się kolejna 109. Najprawdopodobniej dziennikarz rozpoczął odliczanie. Internauci spekulują, do czego.
Zszokowani internauci, niemal od razu zakasali rękawy i podjęli pewne kroki, zaczynając prowadzić własne śledztwo. Zdecydowana większość z nich twierdzi, że liczby, które pojawiają się na Twitterze Stanowskiego, są nawiązaniem do momentu, w którym definitywnie zakończy on współpracę z Kanałem Sportowym. Kolejne numery publikowane przez dziennikarza są zgodne z ilością dni, które w chwili opublikowania pierwszego wpisu z liczbą, pozostały do 1 lutego, czyli do momentu, w którym zobowiązania Stanowskiego wobec projektu całkowicie wygasną.
Krzysztof Stanowski oficjalnie nie potwierdził tych spekulacji. Mimo to dość sugestywnie zasugerował, że podejrzenia internautów mogą być prawdziwe. W jednym z komentarzy internauta stwierdził, że ta teoria jest błędna, ponieważ Kanał Sportowy dał dziennikarzowi wolną rękę. "Dziękujemy Krzyśkowi za współpracę i życzymy powodzenia w realizacji swoich projektów. Jednocześnie informujemy, że Krzysztof został zwolniony z obowiązku realizacji programów na Kanale Sportowym" - brzmiał fragment oświadczenia. Odpowiedź dziennikarza w tej kwestii była błyskawiczna. "Nie, to tak nie działa" - wyjaśnił.
Część internautów rozwodzi się również na temat tego, że w momencie, gdy Krzysztof Stanowski oficjalnie zakończy współpracę z Kanałem Sportowym, to od razu podejmie się jakiejś nowej inicjatywy. Być może ponownie nawiąże on współpracę z Robertem Mazurkiem. Panowie prowadzili niegdyś wspólny program publicystyczny, publikowany na Kanale Sportowym. W sieci pojawiło się krótkie nagranie, które mogłoby potwierdzać tę tezę. "Robert czuje silną potrzebę nagrywania i chodzi za mną po mieście..." - napisał Stanowski na Twitterze.