Agata i Piotr Rubikowie już od kilku miesięcy układają sobie życie za oceanem, co sobie z resztą bardzo chwalą. Udało im się już uwić gniazdko z pięknym widokiem przy samej plaży. Ich apartament ma znacznie więcej plusów. Tuż przy budynku znajduje się prywatny basen, z którego chętnie korzystają. Zupełnie inaczej sprawa wyglądała, kiedy jeszcze mieszkali w Polsce. Wyjaśniła, dlaczego zmienili podejście do takiego udogodnienia w domu.
Rubikowie przed wyprowadzką do USA mieszkali w warszawskiej willi, która ociekała luksusem. Ponadczasowe pomieszczenia, piękne żyrandole i spory ogród z basenem robiły ogromne wrażenie. Jedna rzecz zniechęciła ich jednak do korzystania z tego ostatniego udogodnienia na własnej posesji. Musieli prawie codziennie go czyścić, co pochłaniało bardzo dużo czasu. W Miami jednak wiele się zmieniło. Jak możemy się domyślić, przede wszystkim ze względu na wysokie temperatury, ale i fakt, że prawdopodobnie ktoś inny odpowiada za utrzymanie czystości. Zdjęcia z apartamentu Rubików znajdziesz w naszej galerii na górze strony.
Bardzo podoba nam się to, że większość apartamentowców ma swoje baseny, z których mało kto korzysta. My sami z basenu w domu w Warszawie bardzo rzadko korzystaliśmy, ale to głównie ze względu na pogodę. Jednak sprzątać liście i odkurzać trzeba było co drugi, trzeci dzień. Na dodatek ciągle się coś psuło - wyjaśniła Agata Rubik na InstaStories.
Rubikowie są zachwyceni lokum w USA, jednak od momentu przeprowadzki zapowiadali, że planują je zmienić. Już podjęli ku temu kroku, bowiem mieli okazję obejrzeć nowy apartament. Jego cena zwala z nóg. "Jesteśmy z Piotrem w mieszkaniu na najwyższym 12. piętrze w naszym budynku, które jest do kupienia. No i oglądamy. Pokażę wam widok, bo cztery piętra różnicy... robią różnicę. Niecałe 130 metrów kwadratowych do totalnego remontu za jedyne 1 400 000 dolarów [ponad sześć milionów złotych - przyp.red.]" - relacjonowała Agata Rubik.