• Link został skopiowany

Monika Miller: Mama i babcia, które popierały rządy Putina, zmieniły zdanie do końca [PLOTEK EXCLUSIVE]

W żyłach Moniki Miller płynie ukraińska krew. Gwiazda zdradziła w rozmowie z Plotkiem, jak czuje się jej rodzina, która przybyła do Polski z Kamieńca Podolskiego oraz opowiedziała o bolesnych łatkach, jakie nadal przypięte są do ukraińskich kobiet.
Monika Miller z mamą
screen IG

Ostatnio w wywiadzie dla "Dzień dobry TVN" wspomniałaś, że od lat jesteś szykanowana, bo w twoich żyłach płynie ukraińska krew. Jak się czujesz, kiedy kolejny raz słyszysz obelgi pod swoim adresem?

Może tak nie powinno być, ale staram się nie zwracać na to uwagi. To jest coś, do czego jestem przyzwyczajona, ale oczywiście nie daję na to przyzwolenia. Ja, niestety, słyszałam przykre słowa i obelgi od dziecka. Zarówno od dorosłych, jak i od dzieci, które powtarzały to, co mówili ich rodzice. Nie wiem, dlaczego osoby w Polsce zawsze w taki negatywny sposób postrzegały Ukraińców. Mam jednak cichą nadzieję, że teraz to się zmieni.

Pamiętasz obelgę, która najbardziej cię zabolała?

Było tego tak wiele... Ale jest stereotyp, który stale słyszę, z którego nawet niektórzy moi byli partnerzy się śmiali, bo mieli z tym styczność. Mianowicie - żeby uważać na ukraińskie kobiety, bo one przyjeżdżają do innych krajów tylko po to, żeby znaleźć bogatego partnera i "złapać go na dziecko". Ja uważam, że każdy, kto wyjeżdża ze swojego kraju, ma nadzieję na lepsze jutro, na lepszą pracę, na lepszą przyszłość.

Uchodźcy z Ukrainy na Dworcu Centralnym w Warszawie
Uchodźcy z Ukrainy na Dworcu Centralnym w WarszawieFot. Dawid Żuchowicz / Agencja Wyborcza.pl

Jak twoim zdaniem powinniśmy się aktualnie zachowywać - starać się normalnie funkcjonować w każdej sferze życia publicznego, czy jednak stale pokazywać, co dzieje się w Ukrainie i udostępniać zdjęcia, jakie zazwyczaj pokazywane są w serwisach informacyjnych?

Nie możemy myśleć, że coś jest białe albo czarne. To ogranicza. Nie mam problemu, jeśli moi znajomi wrzucą do sieci zdjęcia z wakacji czy pochwalą się urodzinami partnera czy kogoś bliskiego. Nie oczekuję, że ludzie nagle przestaną cieszyć się życiem tylko dlatego, że żyjemy w czasach, kiedy w Ukrainie toczy się wojna. Ignorancja natomiast też mi się nie podoba. Mówienie, że nie będziemy udostępniać czegoś związanego z wojną, bo ktoś tego nie będzie oglądał czy lajkował, nie jest okej. To ważne, by informować ludzi o tym, co się dzieje, o bieżących sprawach czy publikować linki do zbiórek. Podoba mi się, jak moi znajomi czy ja wrzucamy do sieci informacje, że jakaś zbiórka się udała, że ktoś dziękuje za wsparcie.

Na TikToku można znaleźć mnóstwo nagrań, w których ludzie mówią, że są oczarowani prezydentem Ukrainy, wrzucają dziwne filmiki z jego hologramami. Czy to jest w porządku?

Nie powinniśmy patrzeć na same ekstrema. Najlepiej pozostać pośrodku. To jest cudowne, że ludzie chcą wspierać prezydenta Ukrainy, ale trzeba myśleć, żeby nie urazić nikogo.

Co najlepszego możemy zrobić dla ludzi z Ukrainy, którzy przyjeżdżają do Polski?

Myślę, że Polska i tak dużo robi. Czytałam ostatnio, że Polska daje w tym momencie przykład wszystkim innym krajom z NATO i Unii Europejskiej. Moim zdaniem wszystkie oczekiwania zostały spełnione. Inne kraje muszą się dołączać. Czytałam też, że 30-40 proc. osób, które przyjechały z Ukrainy do Polski, nie mają zamiaru tutaj zostawać. Już wyjeżdżają dalej, bo mają takie plany, mają tam rodziny. Nie można całej sytuacji traktować w sposób, że uchodźcy zabiorą nam pracę, jedzenie i jak my w ogóle przeżyjemy. Wiadomo, wielu się nad tym zastanawia, ale nie możemy popadać w nienawiść. Spotkałam się już z opiniami, że Polacy myślą, że obywatele Ukrainy będą u nas traktowani lepiej niż my sami. Takie podejście może pójść w bardzo złym kierunku. Pomagać możemy tak jak do tej pory - kupując jedzenie, przynosząc koce na dworce czy inne rzeczy.

No właśnie, wspomniałaś o dworcach. Byłaś może na Dworcu Centralnym w Warszawie, widziałaś, co tam się dzieje?

Nie mogę powiedzieć, że rozumiem, jak ci ludzie się czują. Ktoś, kto tego nie przeżył, nie wie, jak to jest. Myślę, że ci ludzie, którzy przebywają na dworcach i tak są bardzo wdzięczni. Moim bliskim udało się już sprowadzić naszą rodzinę z Kamieńca Podolskiego. Oni nie chcieli w ogóle wyjeżdżać ze swojego miasta, bo tam do bombardowań nie doszło. Zaczęło natomiast brakować jedzenia, w nocy prąd, ciepło, gaz i woda są wyłączone, a syreny wyją stale co pięć minut. Pomimo tego nie chcieli przyjeżdżać i zawracać głowy. Dlatego mam pewność, że każdy przyjezdny z Ukrainy czuje wdzięczność.

Masz rodzinę w Rosji? Masz jakieś informacje, jak teraz wygląda ich życie?

Mam rodzinę w Rosji, ale daleką, dlatego ten kontakt jest mocno ograniczony, wręcz go nie ma.

Twoja mama urodziła się w Ukrainie. Jak ona reaguje na to wszystko, co dzieje się w jej kraju?

Nie każdy ma świadomość tego, jak wygląda życie w Ukrainie. Mama mojej mamy jest Ukrainką, a tata Rosjaninem. Mieszkaliśmy w tej części Ukrainy, która mówiła głównie po rosyjsku, dlatego zarówno moja mama, jak i babcia zawsze były bardziej proputinowskie. Oczywiście to się teraz bardzo zmieniło. Mamy kontakt z ludźmi, którzy mieszkają w Kijowie, w Odessie i nigdy nie do końca wiadomo było, komu wierzyć, bo każdy mówił coś innego. Moja mama jest zrozpaczona, bo widziała na własne oczy, co dzieje się na granicy. Jest przybita i w tym momencie ja nie jestem w stanie z nią rozmawiać. Widać, że to wszystko ją stresuje, że się załamuje pod tym ciężarem.

 

Czy zauważasz, że mentalność tej proputinowskiej ludności ukraińskiej się zmieniła?

Nie mówiłabym, że zmieniła, a została odkryta. W Kamieńcu Podolskim nawet się nie mówi o tym, jaka tam jest propaganda. Ludzie tam tak żyją. My też zawsze oglądaliśmy rosyjską telewizję i nie zauważaliśmy, by działo się wiele złego. Natomiast teraz, od czasu rozpoczęcia wojny narzuta niepewności została odkryta, wyszła stuprocentowa propaganda, którą karmieni są też Rosjanie. Myślę, że nie tylko moja mama i babcia, które popierały rządy Putina, zmieniły zdanie do końca.

Wspomniałaś, że w domu mówiliście po rosyjsku, a ukraiński znasz?

Ja nie mówię po ukraińsku, bo nigdy nie było takiej potrzeby. Moja mama mówi po ukraińsku, bo niektóre osoby, które mieszkają w Kamieńcu, to po prostu Ukraińcy. Moja mama była dumna, że jej tata jest z Rosji i dlatego umie rozmawiać po rosyjsku. Babcia była dumna, że ma męża z Rosji. Ukraiński to mieszanina polskiego i rosyjskiego, dlatego jest łatwy do zrozumienia i całe szczęście, bo teraz kontakt między Polakami a Ukraińcami jest łatwiejszy.

Rozmowę przeprowadził Cezary Wiśniewski.

Plotek.pl jest dla Was i dla Was piszemy o rozrywce. Ale to nie znaczy, że nie pamiętamy i nie myślimy o Ukrainie.

Trwa rosyjska wojna przeciwko Ukrainie. Są informacje o zniszczonych domach, rannych i zabitych. Potrzeby rosną z godziny na godzinę. Dlatego Gazeta.pl łączy siły z Fundacją Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej (PCPM), by wesprzeć niesienie pomocy humanitarnej Ukrainkom i Ukraińcom. Każdy może przyłączyć się do zbiórki, wpłacając za pośrednictwem Facebooka lub strony pcpm.org.pl/ukraina. Więcej informacji w artykule.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

  • Link został skopiowany
Więcej o: