Dzieliły ich 44 lata. Batalia sądowa trwała dłużej niż związek. Straszne, z czym Rosati musiała się zmierzyć

Ogromna różnica wieku, zła sława partnera i finał na sali sądowej. A do tego zakazana książka, o której mówili wszyscy. Związek Weroniki Rosati i Andrzeja Żuławskiego, choć trwał krótko, do dziś budzi wielkie kontrowersje.

Brak szczęścia w miłości dotyka nie tylko zwykłych śmiertelników, ale i gwiazdy. W przypadku tych drugich dodatkowym problemem jest pozbawienie prywatności i fakt, że kulisy rozstania - nawet, a wręcz szczególnie te najbardziej intymne - prędzej czy później trafiają na widok publiczny. Właśnie tak stało się w przypadku Weroniki Rosati, o której częściej niż w kontekście międzynarodowej kariery i talentu aktorskiego fani słyszą za sprawą jej mało szczęśliwych związków z mężczyznami. Szerokim echem odbił się szczególnie jeden z nich.

Na początku nowego millenium aktorka spotykała się z Andrzejem Żuławskim. Relacja od samego początku budziła kontrowersje i to nie tylko ze względu na bardzo dużą, bo wynoszącą aż 44 lata różnicę wieku. Za reżyserem ciągnęła się mało pochlebna opinia - ponoć tylko jedna z jego byłych partnerek wspomniała go dobrze. Złe wspomnienia z tego związku z pewnością ma Weronika Rosati - szczególnie, że finał odbył się na sali sądowej. Wszystko przez książkę, w której Andrzej Żuławski szkalował byłą partnerkę. Ciągnąca się dłużej niż związek Rosati z Żuławskim prawna batalia odbiła się szerokim echem, a zakazany przez sąd "Nocnik" w drugim obiegu osiągał rekordowe ceny. Ostatecznie Weronika Rosati wygrała proces, ale czy znalazła szczęście w miłości?

Zobacz wideo Córeczka Weroniki była zachwycona spacerem

Hollywoodzka kariera i brak szczęścia w miłości

Weronika Rosati w styczniu tego roku świętowała okrągłe, 40-te urodziny. Może się poszczycić międzynarodową karierą aktorską i udziałem w hollywoodzkich produkcjach. Na koncie ma ponad 20 zagranicznych ról, grała u boku takich ikon srebrnego ekranu, jak Al Pacino, Dustin Hoffman czy Michael Douglas. Jak sama aktorka podkreśliła w jednym z wywiadów, udało jej się osiągnąć coś wyjątkowego. - Zrobiłam coś, co niewielu osobom się udało, a na pewno wiele o tym marzyło - międzynarodową karierę: gram w zagranicznych produkcjach, z oscarowymi aktorami. (...) Od 16. roku życia ciężko pracowałam, by mieć w CV kilkadziesiąt zagranych ról. Filmy z moim udziałem były w konkursach na światowych festiwalach w Wenecji, Taorminie, Toronto, były zgłaszane do Oscarów. Więc czuję, że całkiem nieźle wychodzę na tym bilansie - chwaliła się Weronika Rosati na łamach magazynu "Viva!".

Niestety, zawodowe powodzenie nie idzie w przypadku Weroniki Rosati w parze ze szczęściem w życiu prywatnym. Aktorka samodzielnie wychowuje córeczkę Elisabeth. Dziewczynka jest owocem związku aktorki z lekarzem ortopedą, Robertem Śmigielskim. Para poznała się, kiedy Weronika dochodziła do siebie po wypadku. Związek nie przetrwał jednak próby czasu - aktorka długo milczała na temat powodów rozstania z ojcem swojej córeczki. Dopiero w 2019 roku zdecydowała się na szczere wyznanie na temat przemocy, której ofiarą miała paść z rąk byłego partnera. W wyniku batalii medialnej, zakończonej w 2020 roku Weronika Rosati otrzymała zakaz wypowiadania się na temat rzekomych aktów przemocy Roberta Śmigielskiego.

To nie jedyny związek aktorki, który zakończył się nieszczęśliwie - podobnie było w przypadku relacji z Piotrem Adamczykiem, Mariuszem Maxem Kolonko czy raperem Tedem. Ten ostatni wspomniał nawet - mało pochlebnie - o byłej partnerce w jednym ze swoich utworów, zatytułowanym "Mama mija". "Gdybym zaliczył wpadkę, robiąc wtedy Rosatkę. To przemyśl, jakie moje dziecko miałoby matkę". Później w wywiadach tłumaczył, że wcale nie obraził Weroniki. Obeszło się bez pozwu, czego nie można powiedzieć w przypadku innego związku aktorki - tu sprawa ciągnęła się latami i przez długi czas była na ustach wszystkich.

"Wszelkie podobieństwo do osób i wydarzeń jest całkowicie przypadkowe i niezamierzone"

W latach 2007-2008 Weronika Rosati związana była ze znacznie od siebie starszym mężczyzną. Andrzej Żuławski, bo właśnie o nim mowa, był od 23-letniej wówczas aktorki o 44 lata starszy. Już sam ten fakt wystarczyłby, aby oburzyć opinię publiczną. Romans utytułowanego, mogącego się poszczycić licznymi koneksjami w branży reżysera z piękną, młodziutką aktorką stał się tematem numer jeden na warszawskich salonach. Ale to, co wydarzyło się po zakończeniu tej relacji, przebiło wcześniejsze kontrowersje.

Związek Weroniki Rosati i Andrzeja Żuławskiego zakończył się z hukiem - w 2008 roku aktorka wydała oświadczenie, w którym definitywnie odcięła się od byłego już partnera. "Jest to pierwsze i mam głęboką nadzieję ostatnie oświadczenie do mediów o moim życiu prywatnym. (...) Przyczyną podjęcia tak trudnej dla mnie decyzji i wyłamania się z mojej paroletniej zasady niekomentowania spraw osobistych były publikacje zdjęć i komentarze dotyczące mojej znajomości z Andrzejem Żuławskim dotykające nie tylko mnie, ale i moich najbliższych" - pisała aktorka, dodając, że Żuławski "zdecydowanie nadużył jej zaufania". Nie przypuszczała jeszcze wówczas, że jej zaufanie zostanie wystawione na dużo cięższą próbę, a życie prywatne już za moment stanie się niezwykle medialnym tematem. Wszystko za sprawą książki, którą napisał 68-letni, urażony rozstaniem reżyser.

"Nocnik", jak Andrzej Żuławski zatytułował swoją książkę, jest opatrzony adnotacją o następującej treści: "Wszelkie podobieństwo do osób i wydarzeń jest całkowicie przypadkowe i niezamierzone". Mimo to, większość czytelników nie miała najmniejszych wątpliwości co do tego, na kim wzorowane były postaci zarówno głównego bohatera, Hadriana vel Andrzeja, jak i Esterki, w której jest on zakochany. To córka polityka i projektantki mody, często przebywa za granicą, widywana jest ze znanym producentem filmowym, a jej rozstanie z Hadrianem było bardzo burzliwe. Tu widać jak na dłoni inspiracje postacią Weroniki Rosati. Problem polega jednak na tym, że Esterka została przedstawiona w bardzo niepochlebny, obraźliwy sposób. Bohaterka próbuje zdobyć role w Hollywood, sprzedając swoje ciało. Trudno więc się dziwić, że Weronika Rosati wytoczyła Andrzejowi Żuławskiemu proces.

Sądowa batalia

Kiedy zaczęła się sądowa batalia, Andrzej Żuławski twierdził, że książka jest literacką fikcją, a Esterka to w żadnym razie nie Weronika Rosati. Ale prawna machina już ruszyła - proces rozpoczął się w 2010 roku. Wyrok sądu pierwszej instancji przychylił się do stawianych przez aktorkę zarzutów. Andrzej Żuławski nie krył wówczas swojego rozczarowania. - To bilet, który jej wysłałem, żeby przyleciała z Los Angeles do Warszawy, gdzie się natychmiast za przeproszeniem... (odchrząkuje) z Harveyem Weinsteinem, który jest największym knurem dzisiejszego Hollywoodu. Został sfotografowany z nią w Warszawie nazajutrz. Nawet ma tę samą sukienkę" - mówił w wywiadzie dla "Newsweeka".

Reżyser nie poprzestał na dalszym szkalowaniu byłej partnerki - odwołał się od wyroku. Bezskutecznie - sąd Apelacyjny wydał w 2015 roku wyrok, zgodnie z którym Żuławski i wydawca jego książki pt. "Nocnik" mieli przeprosić Rosati i zapłacić jej 100 tys. zł zadośćuczynienia za możliwość identyfikowania fikcyjnej bohaterki książki z powódką oraz przypisanie jej "cech obraźliwych i fałszywych". "Nie ma niczym nieograniczonej wolności słowa; tworząc, nie można naruszać dóbr osobistych, co rażąco nastąpiło w tej sprawie. Autor nie dokonał żadnych zabiegów, by postać Esterki zakodować i nie pozwolić na jej łatwą identyfikację" – ogłosił sędzia sądu apelacyjnego Jerzy Paszkowski. W grudniu 2015 roku - pięć lat po rozpoczęciu procesu - w "Gazecie Wyborczej" i "Fakcie" wydrukowano oficjalnie przeprosiny Andrzeja Żuławskiego i jego wydawcy. Co więcej, "Nocnik" wycofano ze sprzedaży, ale online wciąż można kupić pojedyncze egzemplarze - oczywiście za cenę dużo wyższą niż pierwotna.

Więcej o: