Artystyczne osobowości, osoby wrażliwe i utalentowane często przyciągają siebie nawzajem i poszukują towarzystwa podobnych sobie. I choć związki takich par nie należą zwykle do najłatwiejszych, zdarzają się takie, które rozłączyć zdoła dopiero śmierć jednego z partnerów. Tak właśnie było w przypadku relacji Kory i Kamila Sipowicza. To właśnie dzięki związkowi z legendą polskiej muzyki artysta i filozof zyskał rozgłos i stał się znany szerszej publiczności. Niewiele jednak brakowało, aby ta miłość nigdy się nie wydarzyła. Para poznała się właściwie przez przypadek, a po pierwszym spotkaniu nie widziała się przez dekadę. Jednak kiedy los ponownie skrzyżował ich drogi, uczucie wybuchło ze zdwojoną siłą. Po 40 latach związku Kora i Kamil Sipowicz wzięli ślub. Niestety, relację przerwała brutalnie śmierć artystki. Po tej tragedii jej wieloletni partner zdecydował się zbudować swoje życie na nowo.
Kamil Sipowicz przyszedł na świat 23 lipca 1953 roku w podwarszawskim Otwocku. Dzieciństwo spędził jednak w rodzinnym domu w Świdrze, dokąd rodzina jego matki przeprowadziła się w trakcie II wojny światowej. Kiedy Kamil miał kilka lat, jego ojciec rozstał się z matką. Odtąd chłopiec sporo czasu pomieszkiwał u innych członków rodziny, m.in. w Płocku. Na studia wybrał jednak Warszawę. To tu ukończył studia na Wydziale Filozofii Chrześcijańskiej w Akademii Teologii Katolickiej w Warszawie. Tutaj też po raz pierwszy spotkał kobietę, która miała odegrać niezwykle ważną rolę w jego życiu. Kora - Olga Jackowska, z domu Ostrowska - dorastała w Krakowie, ale na początku lat 70. wraz z rodziną przeprowadziła się do Warszawy. Kamila Sipowicza spotkała po raz pierwszy właściwie przypadkiem. Przyszła para mieszkała w tej samej kamienicy na warszawskiej Woli.
Mieszkałem na siódmym piętrze w tej samej klatce na warszawskiej Woli, a Kora mieszkała na trzecim piętrze. Zobaczyłem piękną, wspaniałą dziewczynę w windzie. Wspaniałą. Byłem zszokowany, zamurowało mnie - wspominał Kamil Sipowicz w "Dzień dobry TVN".
Artystka była wówczas żoną Marka Jackowskiego, z którym doczekała się syna, Mateusza. Wkrótce ona i Kamil zaczęli utrzymywać sąsiedzkie, przyjacielskie relacje. Sipowicz zaczął też pracować przy organizacji koncertów Maanamu jako autor tekstów i plastyk. Wszystko zmieniło się jednak, kiedy pewnej nocy Kamil przyśnił się Korze. "Miałam 23 lata, on 21. To był sen jasny, piękny, erotyczny, ale nie taką bezpośrednią erotyką, takich snów nie mam. Zaczęłam wtedy patrzeć na tego sąsiada z siódmego piętra inaczej. Tak to się zaczęło" - wspominała Kora Jackowska w książce biograficznej "Kora, Kora. A planety szaleją". Artystka wyznała, że sen okazał się proroczy - wkrótce potem, w 1975 roku zdradziła Marka Jackowskiego z Kamilem Sipowiczem. Ich relacja od początku nie była prosta, ze względu na sytuację rodzinną Kory.
Poznaliśmy się, gdy Kora była mężatką i miała już dziecko. To nie był łatwy początek. Mimo że byłem hipisem, nie brałem udziału w żadnej hipisowskiej wolnej miłości. Kora była moją pierwszą kobietą - zdradził Kamil Sipowicz już po śmierci Kory w rozmowie z "Wysokimi Obcasami".
Romans miał swoje konsekwencje - Kora zaszła w ciążę i urodziła syna, Szymona. Przez dekadę ukrywała jednak przed światem fakt, że chłopiec jest dzieckiem Sipowicza, a nie jej męża, Marka Jackowskiego. Tymczasem Kamil Sipowicz wyjechał za granicę, do Niemiec. Tam w latach 80. realizował studia doktoranckie na Uniwersytecie Ludwika i Maksymiliana w Monachium i Wolnym Uniwersytecie Berlińskim. W tym samym czasie uczestniczył w seminariach prowadzonych przez m.in. Hermana Kringsa oraz Ernsta Tugendhata, które zainspirowały go do własnych badań filozoficznych. Aż wreszcie postanowił wrócić do Polski, gdzie los znów postawił na jego drodze Korę.
Kora i Kamil Sipowicz spotkali się tym razem w Krakowie. Artystka zdążyła się już wówczas rozstać z Markiem Jackowskim i samodzielnie wychowywała dwóch synów. Wkrótce ona i Kamil Sipowicz postanowili dać swojemu uczuciu drugą szansę. Tym razem stali się parą nie tylko prywatnie, ale i zawodowo - rozpoczęli artystyczną współpracę. "Zaczęłam wyjeżdżać na koncerty do Stanów. Kamil wpadł na pomysł, żeby założyć własną firmę wydawniczą. Zaczęliśmy odkupywać prawa do naszych utworów i tak powstała firma Kamiling. Uzyskaliśmy autonomię. Mogliśmy sobie pozwolić na realizowanie naszych pomysłów" - wspominała artystka w książce "Kora, Kora. A planety szaleją". Kora wyznała wreszcie Kamilowi Sipowiczowi, że to on jest ojcem Szymona.
Od początku ukrywaliśmy nasz romans. Nikt nie wiedział. Moi najbliżsi przyjaciele nie wiedzieli. Oczywiście domyślałem się, że Szymon jest moim synem. Byłem blisko Kory, jej rodziny, czułem z Szymonem wyjątkową więź. A potem przenieśli się z Markiem do Krakowa, w pewnym momencie Marek się o nas dowiedział. Przede wszystkim Szymon się dowiedział. Miał wtedy dziesięć lat. Kora wszystko mu wyjaśniła. Zrozumiał. Nie miał nigdy żalu do matki – opowiedział Kamil Sipowicz w rozmowie z "Wysokimi Obcasami".
Para kupiła wspólnie mieszkanie na warszawskim Żoliborzu. Był rok 1995, ale na ślub zdecydowali się dopiero w 2014. Skąd nagle potrzeba formalizacji związku? "Na legalizację związków partnerskich nie ma w Polsce szans, a przecież od dawna jesteśmy jak małżeństwo, więc chcemy korzystać z praw, jakie przysługują w Polsce małżonkom" – wyjaśniał Kamil Sipowicz w rozmowie z "Newsweekiem". W związku tych dwojga nie zawsze panowała sielanka. Jakiś czas temu pojawiły się doniesienia, jakoby Kora zdradzała Sipowicza, a także o tym, że pomiędzy parą dochodziło do karczemnych awantur. "Podczas kłótni leciały talerze. Potem on uciekał w jakąś samotną podróż. Po powrocie znów bywało dobrze. Do czasu" - wyjawiało sekrety małżeństwa "Życie na Gorąco". Szybko okazało się jednak, że uczucie Kory i Kamila Sipowicza jest bardziej trwałe niż wielu mogło się wydawać.
"Moim marzeniem jest, żebyśmy z Kamilem umarli w tej samej chwili. Żeby żadne z nas nie cierpiało samotności i bólu rozstania" - mówiła Kora w rozmowie z "Super Expressem" w 1998 roku. Los zdecydował jednak inaczej, wystawiając parę na najtrudniejszą próbę. U Kory zdiagnozowano nowotwór jajników i pomimo heroicznej walki, artystka zmarła 28 lipca 2018 roku. Miała 67 lat. Kamil Sipowicz do ostatnich chwil opiekował się ukochaną. O sile uczucia, które łączyło parę świadczy też fakt, że artysta po śmierci żony nie przestał obchodzić jej urodzin.
Co roku na jej urodzinach zawsze było dużo przyjaciół. Jak mieszkaliśmy w Warszawie, to hucznie je obchodziła. W ostatnich latach jej życia świętowane były na Roztoczu, w restauracji naszej przyjaciółki w miejscowości Jacnia. Po śmierci Kory przez dwa lata odbywały się tego dnia koncerty – powiedział Kamil Sipowicz w rozmowie z "Faktem". W rozmowie z "Newsweekiem" wyznał też, że miewał myśli samobójcze - Gdybym wiedział, że potem już nic nie ma, to bym się zabił.
Dodał jednak, że ponieważ ma wciąż kontakt z Korą, wie, że nie może ze sobą skończyć, bo sprzeniewierzyłby się w ten sposób woli ukochanej. Dlatego po pewnym czasie ułożył sobie życie na nowo. W 2019 roku związał się z młodszą od siebie o ponad 30 lat Sylwią. Wkrótce pojawiły się plotki, jakoby ta relacja zaczęła się jeszcze za życia Kory. Sipowicz szybko zdementował jednak te doniesienia. "Wbrew temu, co sugerują niektóre pisma brukowe, nie spotykaliśmy się za życia Kory. Przyzwyczaiłem się, że tego typu media zazwyczaj mijają się z prawdą, ale ta «informacja» to już przesada wymagająca sprostowania" – napisał na Facebooku.
Kamil Sipowicz i Sylwia zdecydowali się zalegalizować związek, ale ceremonia odbyła się w tajemnicy i wyszła na jaw dopiero po pewnym czasie. Nie wiedzieli o niej nawet synowie Kory, Mateusz i Szymon. Niedawno okazało się jednak, że małżeństwo zakończyło się rozwodem. "Latem 2022 roku (Sylwia - przyp. red.) wyprowadziła się do rodziców. Kilka tygodni później Kamil Sipowicz sprzedał dom na warszawskich Bielanach. Jak tłumaczył, utrzymanie domu i czternastohektarowej posiadłości na Roztoczu było zbyt kosztowne" - donosiło "Życie na Gorąco". Rozwód stał się faktem w tym roku. Czy Kamil Sipowicz znajdzie nową miłość, zdolną dorównać jego uczuciu do Kory?