Więcej kryminalnych historii znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Ron Ely w czerwcu skończył 84 lata. Największą sławą cieszył się jednak w 1966 roku, gdy dostał główną rolę w popularnym w Stanach Zjednoczonych serialu "Tarzan". Przez kolejne 30 lat pojawiał się w serialach i grał mniejsze role w filmach, jednak żaden angaż nie przebił już roli w "Tarzanie". W 2001 roku zagrał w ostatniej produkcji, czyli serialu "Sheena", później ogłosił przejście na aktorską emeryturę. Chciał wówczas skupić się na rodzinie: 19 lat młodszej żonie Valerie Lundeen, z którą był od 1984 roku oraz trójce ich dzieci: córkom Kristen i Kaitland, oraz synu Cameronie. Rodzina osiadła w ekskluzywnej dzielnicy w Santa Barbara. Sielskie życie emerytowanego aktora przerwało brutalne zabójstwo ukochanej żony.
15 października 2019 roku około godziny 20:00 Cameron zadzwonił na policję i oznajmił, że ojciec próbował zaatakować matkę, a on jej bronił. Po tym się rozłączył. Gdy funkcjonariusz oddzwonił, telefon odebrał już Ron Ely, jednak trudno było się z nim porozumieć. Przez problemy zdrowotne mówił niewyraźnie i wówczas poruszał się już na wózku inwalidzkim. Sprawa wydawała się niepokojąca, więc z biura szeryfa wyruszył patrol, aby sprawdzić, co się dzieje. Dwaj funkcjonariusze pojawili się pod willą aktora 15 minut później. Gdy tylko weszli do środka, natknęli się na 81-letniego wówczas Rona Ely'ego. Następnie zobaczyli konającą na podłodze, 62-letnią żonę - Valerie. Jak wynika z dokumentacji, kobieta miała liczne rany kłute. Nikt nie udzielił jej pierwszej pomocy.
Funkcjonariusze wezwali dodatkowe posiłki. W tym czasie jeden z nich zaczął rozmawiać z aktorem, co przez jego problemy z mową, nie było wcale takie łatwe. Ron Ely zeznał, że kobieta została zaatakowana przez ich 30-letniego syna Camerona, który jako pierwszy zadzwonił na policję, zrzucając tym samym winę na ojca. W domu nie było nikogo oprócz aktora i konającej Valerie, która została uznana za zmarłą już o godzinie 20:42. Ron Ely stwierdził, że syn odjechał, aby nie zostać złapany przez policję, a sam został przewieziony do szpitala na badania.
Gdy Ron Ely przebywał już w szpitalu, funkcjonariusze kontynuowali oględziny domu oraz posesji. Na zewnątrz domu ukrywał się Cameron Ely, który kilkanaście minut wcześniej zadźgał własną matkę. Gdy zobaczył policjantów, poinformował ich, że jest uzbrojony i sięgnął do kieszeni, sugerując, że ma tam pistolet. Reakcja czterech zastępców szeryfa była błyskawiczna. Desiree Thome, Jeremy Rogers, Phillip Farley i John Gruttaduario oddali łącznie 24 strzały w kierunku Camerona, wskutek czego ten zmarł na miejscu. Gdy funkcjonariusze podeszli do niego bliżej, spostrzegli, że wcale nie był uzbrojony, a jedynie tak mówił. W kieszeni nieżyjącego już mężczyzny znaleziono telefon, klucze i worek z kokainą.
Co ciekawe, śledczy nie ujawnili dokładnego przebiegu zdarzeń w domu aktora. Nie zdradzili również motywu, którym mógłby kierować się wówczas Cameron. Wiadomo jedynie, że na nożu, którym została zamordowana Valerie, znajdowało się DNA jej oraz jej syna. Prokuratura Okręgowa w Santa Barbara uznała strzelaninę za "usprawiedliwione zabójstwo".
Kilka miesięcy po tragicznych wydarzeniach aktor wraz z dwiema córkami złożyli cywilny pozew o bezprawne spowodowanie śmierci Camerona Ely. Sprawa została wytoczona przeciwko hrabstwu Santa Barbara, czterem zastępcom i biuru szeryfa. Ron Ely przedstawił własną wersję wydarzeń, w której dokładnie podkreślił, że żaden z pięciu policjantów obecnych wówczas w jego domu nie udzielił pomocy dźgniętej nożem Valerie.
Valerie została pozostawiona na podłodze bez jakiejkolwiek pomocy medycznej lub opieki ze strony zastępców Departamentu Szeryfa Santa Barbara, lub Departamentu Straży Pożarnej Santa Barbara przez ponad 30 minut" - stanowi dokument.
W pozwie Ron Ely oraz jego córki zarzucili czterem zastępcom szeryfa naruszenie Czwartej i Czternastej Poprawki do Konstytucji. Ponoć funkcjonariusze mieli spiskować, naruszając prawa obywatelskie w związku z "nieuzasadnionym użyciem śmiercionośnej siły oraz odmową opieki medycznej", wskutek czego Cameron zmarł. W pozwie jest przedstawiona również inna reakcja Camerona, niż ta, o której mówili funkcjonariusze.
Strzelanina miała miejsce mniej niż 20 sekund po tym, jak pozwani zastępcy zobaczyli Camerona idącego za róg z podniesionymi rękami, co jest uniwersalnym aktem poddania się. Nagle, bez żadnego ostrzeżenia lub uzasadnienia prawnego, wielu pozwanych zastępców otworzyło ogień do Camerona, trafiając go w sumie 22 razy kulami z kilku broni wydanych przez departament - czytamy w pozwie.
Według pozwu nikt nie udzielił Cameronowi pomocy przez co najmniej 13 minut. Zachowanie zastępców szeryfa zostało uznane za "naganne, całkowicie nieuzasadnione i w związku z tym niekonstytucyjne". Początkowo dążono do ugody, jednak żadna ze stron nie była usatysfakcjonowana. W lutym 2022 roku w Federalnym Sądzie Rejonowym w Los Angeles rozpoczął się proces, w którym wyłączona jest jawność. Jaki będzie wyrok? Tego z pewnością dowiemy się dopiero za kilka lub kilkanaście miesięcy.