Więcej o kryminalnych sprawach sprzed lat przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl.
Brutalna zbrodnia, poprzedzona torturami, bardzo szybko stała się dla filmowców i pisarzy inspiracją do tworzenia. Już w 1953 roku, sześć lat po zabójstwie Elizabeth Short, znanej po śmierci jako Czarna Dalia, powstała produkcja "The Blue Gardenia". Z prawdziwym zdarzeniem łączy ją fakt, że jest w niej wiele dowodów, świadków i potencjalnych morderców, które ostatecznie i tak nie pozwalają na rozwiązanie sprawy. A ta na nowo zyskała rozgłos po filmie "Czarna Dalia" (2006) z Joshem Hartnettem i Scarlett Johansson w rolach głównych. Nie sposób nie zauważyć, że zabójstwo Elizabeth Short na przestrzeni lat cieszy się mianem mitycznego. Trudno oddzielić fakty od tego, a co zostało dopowiedziane przez kolejne osoby, które chciały skupić na sobie uwagę mediów. Choć 22-letniej Short, aspirującej do bycia aktorką, nie udało się za życia zyskać upragnionej sławy, bo nawet nie zagrała w żadnej produkcji, legendy o jej życiu krążą do dziś. O tym, że ta historia wciąż intryguje, świadczy też fakt, że w 2018 roku pojawiły się nowe doniesienia w sprawie potencjalnego mordercy Elizabeth.
15 stycznia 1947 roku Betty Bersinger szła ulicą Norton Avenue w Los Angeles. To właśnie wtedy zobaczyła z daleka coś, co przypominało leżący w rowie, blady i rozczłonkowany manekin z czarnymi włosami. Podeszła bliżej i zorientowała się, że to prawdziwa osoba. Bardzo zresztą skrzywdzona przed śmiercią, bo miała mnóstwo obrażeń. Jej ciało zostało rozcięte na pół, a tułów i nogi od siebie oddzielone. Uwagę zwracało to, co stało się z twarzą Elizabeth Short - usta były rozcięte w obu kącikach, tworząc przerażający grymas. Brutalne morderstwo nie rozegrało się jednak przy drodze, bo wokół nie było żadnych śladów krwi.
Morderstwo Elizabeth Short szybko trafiło na pierwsze strony gazet. Ze względu na urodę 22-letniej dziewczyny, czarne włosy i jasną karnację, redaktorzy nadali jej przydomek Czarna Dalia. Policja nie wiedziała, od czego zacząć, dlatego w mediach pojawiły się apele o pomoc w poszukiwaniach zabójcy. Telefony na komisariat nie przestawały dzwonić, ale większość informacji nie była przydatna albo po sprawdzeniu okazały się fałszywe. Dwa tygodnie po znalezieniu ciała na adres placówki przyszedł list. Koperta zawierała kartkę z wyciętymi słowami z wycinków gazet, które układały się w hasło: "Oto rzeczy Dalii". W środku były też akt urodzenia Elizabeth, wizytówki, jej zdjęcia i lista numerów telefonów dziewczyny. Morderca bawił się z policją.
Nie udało się jednak wówczas ustalić, kto jest odpowiedzialny za wysłanie listu, a tym samym zabójstwo Elizabeth. Policja przesłuchała 75 mężczyzn, których numery znalazły się w jej książce adresowej, ale to również nie przyczyniło się do postępu w śledztwie. W końcu, by pokazać, że nie są bezczynni, aresztowali zamężnego sprzedawcę Roberta Manley, który spotkał się z Elizabeth na dzień przed śmiercią. Ma jednak alibi i zostaje oczyszczony z zarzutów. W kolejnych latach nie dzieje się nic, co pozwala posunąć sprawę do przodu. Powstają jedynie kolejne filmy i książki, które napędzają mit tajemniczej śmierci Czarnej Dalii.
Sporo na temat śmierci Elizabeth Short miał do powiedzenia były detektyw z wydziału policji w Los Angeles, Steve Hodel. Mężczyzna, który większość życia spędził na rozwiązywaniu spraw kryminalnych, po śmierci swojego ojca w 1999 roku zaczął przeglądać jego rzeczy. Wśród nich znalazł wycięte z gazet zdjęcia Czarnej Dalii. W jego głowie od razu pojawia się pytanie: po co? By zrozumieć, dlaczego postać dziewczyny tak zaintrygowała ojca, zaczął wczytywać się w sprawę. Dowiedział się, z jaką precyzją dokonano cięć na ciele Elizabeth i zapaliła mu się czerwona lampka, bo ojciec był chirurgiem. Podejrzewał, że to on jest odpowiedzialny za zbrodnię sprzed lat. Jako że Hodel był już na emeryturze, miał mnóstwo czasu na analizowanie sprawy.
Po tym, co udało mu się ustalić, napisał książkę. W 2003 roku wyszła "Black Dahlia Avenger". Steve Hodel ujawnił, że dowiedział się, że jego ojciec po śmierci Elizabeth był na liście podejrzanych, ale ta informacja nie trafiła do obiegu publicznego. A co z listami wysłanymi dawniej do redakcji gazet? Jako że rękopisy były publikowane w prasie, mógł porównać je z pismem ojca. I tutaj też wszystko się zgadzało. Dla uwiarygodnienia swojej wersji poprosił o pomoc grafologa, który ją potwierdził. Znalazł w domu ojca także nagrania, na których słychać krzyki i płacz nieznanej kobiety oraz jej prośby o darowanie życia. Na innym słychać fragment rozmowy, podczas której ojciec mówi: "przypuśćmy, że ją zabiłem, ale nie mogą mi tego udowodnić". Dodaje, że ma świadomość, że policja go podejrzewa, ale i tak nic mu nie zrobią. Hodel ma wrażenie, że jego ojciec czuł się nietykalny ze względu na status i znajomości - był w końcu cenionym lekarzem.
W 2018 roku Hodel dotarł do listu z 1949 roku, którego autorem był policyjny informator Glin Martin. W testamencie zastrzegł, że notatka może zostać przeczytana dopiero po śmierci jego ostatniego dziecka, bo prawdopodobnie bał się zemsty. Pisał o tym, że Elizabeth spotkała się z ojcem Steve'a w hotelu i wie, że to on ją zamordował. Nie przyznał wprost, że chodzi o niego, ale używał inicjałów G. H. Co do tego, że ojciec jest zabójcą Czarnej Dalii, Steve Hodel nie ma wątpliwości. Aktualnie podejrzewa go również o inne morderstwa. Wie jednak, że nie może zostać oficjalnie uznany za winnego, ponieważ według amerykańskiego prawa nie można osądzić osoby zmarłej.
Zobacz też: Christopher Wilder zaplanował "morderczą trasę". Wszystkie ofiary łączyło jedno