Największy samiec alfa polskiego show-biznesu, romantyk, koneser markowych ciuchów i kolekcjoner kobiet. Nie, nie chodzi o Huberta Urbańskiego czy Kubę Wojewódzkiego. Mowa o Krzysztofie Rutkowskim, najsłynniejszym polskim detektywie bez licencji i celebrycie z niesłabnącym apetytem na jeszcze większą sławę.
Posiadacz najsłynniejszego kwadratu na głowie w imię zasady - nie ważne co mówią, ważne, by mówili, ma znowu swoje pięć minut sławy. To nic, że od kilku tygodni jest stawiany w złym świetle za sprawą romansu rodem z Harlequina z Dominiką Zasiewską. O Rutkowskim znowu jest głośno. Polski Indiana Jones po raz kolejny może oglądać swoje wystudiowane pozy w serwisach plotkarskich. Wszystko byłoby w porządku, w końcu dostał to, czego chciał, gdyby nie fakt, że jest mąciwodą, który obecnie kreuje się na jedyną ofiarę skandalu "Wodzianka gate".
Przypomnijmy, kilka tygodni temu Dominika Zasiewska przyznała, że od dłuższego czasu romansowała z Krzysztofem Rutkowskim. Wodzianka wyznała, że z detektywem łączyła ją wyjątkowa więź. Uwierzyła nawet, że spędzi u jego boku resztę życia. Nieco zapomniana celebrytka szybko stała się bohaterką "najgłośniejszego romansu ostatnich lat".
Mimo że czuła się zraniona, z radością udzielała wywiadów, w których pieczołowicie opisywała pikantne szczegóły przelotnej znajomości z Rutkowskim.
Rzeczywiście, Krzysztofa poznałam kilka lat temu, ale bliżej poznaliśmy się kilka miesięcy temu. (…) Już następnego dnia wyznał mi miłość, a tydzień później przysięgał na życie swojego syna, że zostawi jego matkę, czyli Maję Plich i ożeni się ze mną - powiedziała "Twojemu Imperium".
Choć Rutkowski stanowczo zaprzeczał sensacyjnym doniesieniom, Zasiewska zaczęła publikować coraz więcej dowodów. Wspólne zdjęcia, zapisy miłosnej korespondencji. Przedstawiła obraz zakochanej pary, która ukrywała swoje namiętne uczucie przed całym światem.
Poświęcał mi dużo czasu, zabierał mnie na wyjazdy służbowe, przejeżdżaliśmy po 1500 km dziennie. Pływaliśmy razem w basenie, słuchaliśmy muzyki i oglądaliśmy filmy. Była wielka swoboda między nami. Bez skrępowania kładł mi głowę na brzuchu i tak leżeliśmy sobie. (…) Dzwonił do mnie, żebym porozmawiała z jego synem, poznał moje dziecko. Często zaskakiwał mnie kwiatami, gotował mi – opowiadała na łamach "Twojego Imperium".
Co ciekawe, Krzysztof Rutkowski zapewniał Dominikę Zaniewską, że jego związek z Mają Plich jest fikcją. W rozmowie z Plotkiem celebrytka przyznała, że od wybuchu afery wielokrotnie kontaktowała się z "ukochanym". Detektyw, ot ironia, miał ją wręcz błagać, by przestała "rujnować mu życie osobiste".
W wywiadzie otwarcie zdradziła powody swojej decyzji o ujawnieniu romansu. Z jednej strony chciała pokazać prawdę, a z drugiej - przestrzec przed tym mężczyzną inne kobiety.
Raz, dowieść, że nie ja tutaj kłamię. Dwa... Strasznie dużo dziewczyn się do mnie zgłosiło oszukanych przez niego - mówiła.
Kiedy Zasiewska wreszcie dopięła swego, opublikowała oświadczenie, którym zakończyła sprawę.
Moi Drodzy! Bardzo Was proszę, przestańcie się już emocjonować Rutkiem i naszą relacją. Cel osiągnięty. Facet dostał nauczkę, a kolejne potencjalne ofiary zostały ostrzeżone. Mimo wszystko Rutek zachował się z klasą, nie urządził żadnej żenującej konferencji, ani nie wypiera się już wszystkiego. Pogodził się z faktami. Co innego, że powinien mnie przeprosić, ale zostawmy to już na boku. Dajmy chłopu żyć. Narozrabiał, poniósł konsekwencje i myślę, ze wystarczy – napisała na Instagramie.
Rutkowski przez jakiś czas powstrzymywał się od komentarzy. Jednak w rozmowie z Wirtualną Polską przyznał, że żałuje swojego zachowania.
Przepraszam wszystkich, którzy są wplątani w tę sytuację. Szczerze powiem, że w tym wszystkim największą winę ponoszę ja sam. To ja w tej sytuacji jestem tym najgorszym. Złamałem swoje zasady. Nigdy nie powinienem zapraszać do domu kobiety, której intencje nie są dla mnie do końca zrozumiałe.
Zapewnił też, że nie będzie się mścił na Dominice. Dodajmy, że Zasiewska w wywiadach wspominała, że detektyw może wykorzystać znajomości z półświatkiem przestępczym, by jej zagrozić. Jednocześnie był poruszony tym, że do sprawy została wciągnięta Maja Plich i Luiza Kobylecka, jego była partnerka.
W tej sytuacji są również inne dotknięte osoby, m.in. siostra Luiza Kobylecka, która również odniesie się do tej sprawy dla własnego dobrego imienia. Robienie z mojej ukochanej narzeczonej osoby, która odbiła Luizie Rutkowskiego, jest co najmniej nie na miejscu. Ale Maja zachowała się niezwykle elegancko - tłumaczy detektyw.
Wodzianka przyznała w rozmowie z Plotkiem, że Maja i Krzysztof nigdy się nie rozstaną. W jej opinii są siebie warci i w pełni akceptują "układ".
Oni oficjalnie są w związku. Ja myślę, że oni się nie rozejdą. Myślę, że dzięki tej aferze Maja wreszcie zostanie panią Rutkowską i powinna mi wysłać dobry bukiet kwiatów. Myślę, że się z nią ożeni, by pokazać, że są mocni, że są jednym teamem oraz że wszystko jest w porządku - mówiła.
Zasiewska miała sporo racji. Kilka dni po tym wywiadzie Maja Plich z okazji piątych urodzin Krzysztofa Juniora opublikowała na Instagramie rodzinne zdjęcie. Razem z dzieckiem i narzeczonym wybrała się na uroczystą kolację. Tym samym wysłała w stronę Wodzianki i dziennikarzy jasny komunikat – "u nas wszystko po staremu, a co u was?".
Czy było to fair wobec Zasiewskiej oraz przede wszystkim wobec siebie? Ocenę zostawiam wam.
Kiedy wydawało się, że to przeciętne medialne romansidło wreszcie dobiegło końca, Rutkowski zrobił coś, czego chyba nikt się nie spodziewał. Udzielił wywiadu, w którym zasugerował, że padł ofiarą molestowania seksualnego. Zaczął kreować się na biednego mężczyznę, który został przyparty do muru przez Zasiewską.
Mężczyznom tym, o których mówi się, że są uzależnieni od kobiet, jest o tyle trudniej, że to w końcu one nam dają sygnały. To nie my jesteśmy w wielu przypadkach inicjatorami znajomości, tylko same kobiety. One do nas podchodzą, zapraszają, rozmawiają, pytają. Podpisujemy książki, rozmawiamy o filmie, o tym co robimy. To są bardzo ciekawe tematy dla kobiet. Dla nich policjanci są fascynujący i inspirujący – powiedział w rozmowie z TVP.
Co ciekawe, kilka dni wcześniej ten sam Rutkowski przyznał, że jest uzależniony od kobiet i często traci dla nich głowę.
Ja mogę przeprosić. Mam słabość do kobiet. Po prostu. Niektórzy mają do alkoholu, do narkotyków - powiedział w rozmowie z WP.
Jakoś wtedy nie miał problemu z napastliwymi przedstawicielkami płci pięknej. O ile do tej pory "detektyw" był po prostu zabawny i niegroźny, słowami o molestowaniu wszedł na zupełnie inny poziom dyskusji. Poziom zero.