Małgorzata Rozenek-Majdan postanowiła wybrać się na wakacje wraz z mężem i dziećmi - Tadeuszem i Heniem. Na miejscu pojawiły się jednak liczne problemy. Zaczęło się od bagażu. Okazało się, że walizka kabinowa gdzieś się zapodziała. - Ja wyskakuję prawie że z lecącego samolotu i zaczynam jej w popłochu szukać - wspomina Rozenek-Majdan. - Była jeszcze chwila, więc miałam cały czas nadzieję, że zdążę na ten samolot. Wypadłam. Przechodziłam przez wszystkie bramki bezpieczeństwa - opisywała. Później wszystko stało się jasne. - Nie odebraliśmy tej walizki z security. (...) W tym amoku wzięliśmy wszystkie torby poza jedną. (...) Poproszono Radosława i dzieci o wyjście z samolotu. Nie dlatego, że nie mogą lecieć, no bo mogliby lecieć. Dlaczego mieliby nie lecieć? Tylko ja, wybiegając w poszukiwaniu walizki, wzięłam całą kosmetyczkę, w której mamy wszystkie dokumenty, więc zabrałam ich paszporty - wyjaśniła. Z tego wszystkiego rodzina musiała kupić nowe bilety na samolot. Zrobiła się niezła afera. Teraz przedstawiciel lotniska zabrał głos.
Kierownik działu komunikacji lotniska postanowił zareagować na tę sytuację. Piotr Rudzki skomentował wszystko dla portalu EWarszawa. Postanowił opisać aferę i przyznał, że sprawa jest jasna. "W żadnym momencie pani Rozenek-Majdan w swej wypowiedzi nie sugeruje, że nikt nie zauważył bagażu ani nie podjął reakcji. Bagaż znajdował się w strefie zastrzeżonej, był dwukrotnie przeskanowany i był bezpieczny, pod nadzorem wartowników SOL, zgodnie z obowiązującymi procedurami" - wytłumaczył. "Pani Rozenek-Majdan wraz z rodziną około godziny 7:00 przeszła przez kontrolę bezpieczeństwa. Bagaż, o którym mowa, był przeskanowany, nie było w nim żadnych przedmiotów zabronionych, niebezpiecznych. Po opuszczeniu strefy przez pasażerów wartowniczka pełniąca służbę w punkcie zauważyła pozostawiony bagaż" - dodał w komunikacie.
Piotr Rudzki na portalu EWarszawa skwitował całe zamieszanie. Odwołał się do dalszej sytuacji z bagażem. Wyznał, jak skończyła się cała afera. "Walizka została ponownie przeskanowana i odstawiona do strefy, w której znajdują się przedmioty, które są przekazywane do lotniskowego biura rzeczy znalezionych. Po blisko dwóch godzinach w punkcie pojawiła się pani Rozenek-Majdan. Po ustaleniu kwestii własności bagażu walizka została przekazana pasażerce" - przedstawił całe zdarzenie. Co sądzicie? ZOBACZ TEŻ: Rozenek rozładowuje stres po aferze na lotnisku. Pławi się w luksusach już w drodze do hotelu
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!