Coraz głośniej mówi się o niepokojącym trendzie na polskich weselach - niektórzy goście przychodzą z pustymi kopertami. Zdaniem Marioli Bojarskiej-Ferenc takie zachowanie nie powinno mieć miejsca. Znana dziennikarka i ekspertka od zdrowego stylu życia jasno oceniła to zjawisko, mówiąc wprost, że to brak klasy i szacunku wobec nowożeńców.
Podczas jednego z ostatnich wydarzeń branżowych, Bojarska-Ferenc podzieliła się swoją opinią z dziennikarką serwisu Pudelek. W jej ocenie gość weselny, który wręcza pustą kopertę, przekracza granicę dobrego wychowania. Gwiazda zaznaczyła jednak, że nie chodzi o konkretną kwotę, a o symboliczny gest. - Tu nie ma reguły. Każdy daje tyle, ile może dać. Są osoby, które się bardziej przyjaźnią i na więcej mogą sobie pozwolić, więc może chcą zrobić większy prezent. Są też osoby bardziej skromne, więc mogą nawet dać 10 złotych. Tu chodzi o serce. [Natomiast dawanie pustych kopert] to skandal, bezczelność - wyjawiła, a następnie dodała - Nie należy się wstydzić, że dzisiaj nie mam. Kolejnego dnia ktoś inny może nie mieć. Tu uważam, że obciachem jest dać pustą kopertę - podsumowała swoje stanowisko. Wypowiedź Bojarskiej-Ferenc nie jest przypadkowa. Jej młodszy syn już wkrótce stanie na ślubnym kobiercu, a sama dziennikarka - choć nie bierze czynnego udziału w organizacji ceremonii - bardzo przeżywa przygotowania młodej pary. Jak wyznała, choć z początku było jej trudno pogodzić się z decyzją dzieci o samodzielnym planowaniu uroczystości, dziś rozumie i szanuje ich wybór.
Temat niskich emerytur wśród gwiazd regularnie wraca do mediów. Wiele znanych osób otwarcie mówi o tym, że otrzymywane świadczenia nie pozwalają im na spokojne życie, dlatego wciąż muszą pracować. Przykładem jest Krzysztof Cugowski, który stwierdził, że przy obecnych stawkach z ZUS-u "będzie musiał śpiewać do śmierci". Zaś Mariola Bojarska-Ferenc w rozmowie z Pudelkiem ujawniła, że jej świadczenie wynosi 1800 złotych i nie wystarcza nawet na podstawowe potrzeby. Dlatego też wciąż pozostaje aktywna zawodowo, choć podkreśla, że praca daje jej ogromną radość.- Emerytura absolutnie, by mi nie starczyła. Ja mam z 1800 złotych tej emerytury. Dzisiaj z mężem się śmialiśmy, że nawet za prąd byśmy nie zapłacili - przyznała. W związku z tym Bojarska-Ferenc zapewnia, że nie zamierza porzucać pracy. - Pomijając pieniądze, ja pracuję dlatego, bo to kocham. Ja nie jestem kobietą, która lubi leżeć i pachnieć. Mnie nauczono, że trzeba być czynną kobietą - wyjaśniła.