Filip Chajzer po tym, jak stracił pracę w mediach, zdecydował się na karierę w branży gastronomicznej. Dziennikarz zrobił niemały szum, gdy otworzył budkę z kebabem. Biznes wzbudza emocje, a prezenter ma problem, by znaleźć ręce do pracy. O tym Chajzer opowiedział w podcaście "Szalonego Reportera". Nie krył rozczarowania.
Prezenter pojawił się w odcinku "Szalonego Podcastu". Nie ukrywał, że ma problemy z rekrutacją pracowników. Chajzer wyjawił, że ciągle publikuje oferty pracy w Katowicach, Łodzi i Krakowie, ale dużego odzewu nie ma. - Za ambicję, zaangażowanie i jakość zapłacę 40 zł/h "do ręki" na stanowisku kebap master - przekazał dziennikarz. Mimo tego rąk do pracy nie ma. Prowadzący podcast pociągnął temat i zapytał Chajzera, z czego wynika ta sytuacja. - Jest gigantyczny problem, ale to przegigantyczny. Polacy nie chcą pracować. Od tego zaczynamy - stwierdził dziennikarz. - Znaleźć polskiego pracownika to jest lot w kosmos. Widzę, że wymarzona praca to jest praca z komputera, z kawiarni - użalał się. Podkreślił, że wiele osób w trakcie rozmów rozprawia o doświadczeniu w mediach. Chajzer zaprasza ich do pracy "w młodym, dynamicznym, zróżnicowanym kulturowo zespole". Gdy jednak osoby słyszą, że mają kroić cebulę oraz mieć kontakt z fryturą, to kontakt z kandydatami się już urywa.
Internauci odnieśli się do słów dziennikarza, który narzekał na problemy ze znalezieniem rąk do pracy. Jedni uważali, że płaci za mało. "Może nie chce im się pracować za tak niskie pieniądze?", "Może Polacy po prostu chcą dobrze zarobić, bo znają swoją wartość i chcą godnie żyć?" - grzmieli w komentarzach na Facebooku, oceniając również, że Polacy chcą pracować, ale za godną stawkę. Inni bronili tezy Chajzera, twierdząc, że niektórzy chcieliby zarabiać wysokie stawki za "krojenie cebuli". "Przyzwoite pieniądze jak za krojenie cebuli", "Dobra stawka nie ma co mówić", "Ludzie zejdźcie na ziemię, to są dobre pieniądze" - pisali internauci.