Katarzyna Gärtner to kompozytorka oraz producentka muzyczna. Jest autorką wielu hitów, takich jak: "Małgośka" oraz "Wielka woda". Gärtner przebywała w słynnym studiu Abbey Road w Londynie, gdzie miała okazję poznać Beatlesów. Mimo ogromnej kariery kompozytorka nie żyje w luksusie. W wywiadzie dla "Polityki" opowiedziała o przykrej codzienności.
W wywiadzie dla tygodnika Katarzyna Gärtner wyjawiła, że pod koniec lat 90. przyjęła pod swój dach syna kuzynki. - Jak przyjechał, bardzo chciał grać na gitarze. Powiedział, że zostanie u mnie, więc zaczęłam mu pomagać - wyznała. Ich dobra relacja miała zmienić się w 2022 roku, gdy umarł mąż kompozytorki - Kazimierz Mazur. Gärtner nie była w stanie pójść na pogrzeb ukochanego. Dzień później rzekomo została zabrana do notariusza przez krewnego, gdzie miała przekazać mu swój majątek w zamian za dożywotnie utrzymanie i opiekę. - Rano mnie ściągnęli z łóżka i zawieźli do notariusza, gdzie na stole leżał gotowy akt notarialny. Ja to podpisałam. Oczywiście w ogóle nie byłam przytomna, trudno w takim momencie być - przekazała kompozytorka "Polityce".
Po czasie podobno okazało się, że krewny wokalistki nie wypełnia swoich obowiązków. - Miałam pieniądze z muzyki, a jak te pieniądze się skończyły, to oni przestali mi kupować jedzenie. Po prostu siedziałam głodna. I wtedy zrozumiałam, że jestem w opałach - przekazała "Polityce". Rzekomo krewny pozbawił kompozytorkę także dostępu do władzy nad jej nagraniami oraz muzyką.
Katarzyna Gärtner zdecydowała się na wyjazd do sanatorium. Po powrocie zatrzymała się u przyjaciółki i od tamtego momentu "tuła się po domach znajomych". Jak donosi "Polityka", sprawa kompozytorki trafiła do sądu. Śledztwo w sprawie przywłaszczenia dzieł artystki zostało jednak umorzone. Tę decyzję podtrzymał także kielecki sąd. - Dopóki ta sprawa się nie rozwiąże normalnie, to ja tych materiałów, których jestem współproducentem, (…) a drugim współproducentem jest ciotka, na razie nikomu nie wydam - cytuje słowa krewnego kompozytorki "Polityka". Prawnik Gärtner nie daje jednak za wygraną i złożył kasację do Sądu Najwyższego oraz apelację o anulowanie notarialnej umowy dożywocia.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!