Jak doniosła policja, zmarłym okazał się 27-letni Adan Manzano, który pracował jako reporter sportowy dla stacji Telemundo KC oraz Kiko Sports. Funkcjonariusze znaleźli dziennikarza pochodzącego z Meksyku w jego pokoju hotelowym w miejscowości Kenner 5 lutego. Manzano miał się tam przygotowywać do relacjonowania Super Bowl już po raz trzeci w swojej karierze. Okoliczności śmierci reportera mają być przy tym niejasne, a policja prowadzi dochodzenie w tej sprawie.
Stacja CBS WIBW wyjawiła, że na około rok przed śmiercią Manzano doszło w jego rodzinie do wielkiej tragedii. W wypadku samochodowym zginęła wtedy jego żona. Jak przekazał mediom dyrektor generalny Telemundo Kansas City Steve Downing, reporter wychowywał od tamtej pory samodzielnie córkę. Okres żałoby był dla niego wyjątkowo trudny, lecz zawsze mógł liczyć na wsparcie ze strony bliskich, jak i współpracowników. To oni wielokrotnie dzielili się z nim poradami dotyczącymi wychowania córki.
Mała Eleanor miała stanowić dla niego najważniejszy aspekt życia. Oprócz miłości do dziecka pałał także uwielbieniem do sportu i zarazem - do swojej pracy. Przed udaniem się do Luizjany na Super Bowl miał wyrażać wielką wdzięczność wobec swojego przełożonego, iż ponownie umożliwił mu uczestnictwo w wydarzeniu.
Dyrektor generalny stacji, dla której pracował Manzano wspomina go w ciepłych słowach. "Wiem, że czas, kiedy nie był w pracy, spędzał z córką i to było to, co zawsze chciał robić" - wyjawił Steve Downing dla portalu PEOPLE. "Chciał być najlepszym rodzicem, jakim mógł być, zwłaszcza w okolicznościach, w których musiał wychowywać córkę bez jej matki" - stwierdził dalej przełożony zmarłego. W kontekście jego pracy również nie miał żadnych zarzutów. "Wiedział, co publiczność chciała usłyszeć, czego chciała się dowiedzieć, o czym chciała się dowiedzieć. Naprawdę wkładał wysiłek w swoją pracę, gdzie mógł to przekazać publiczności. I zawsze to (profesjonalizm - red.) za tym szło" - podsumował Downing.