W połowie grudnia Anna Dereszowska poinformowała, że ma nie może doprosić się zwrotu środków ze strony znanego kantoru, Cinkciarz.pl. Sprawę skierowała do sądu. Przedstawiciele firmy postanowili wystosować oświadczenie, w którym oskarżają aktorkę o próbę "szantażu wizerunkowego" i wywołanie burzy medialnej. Na to zareagował Karol Strasburger. Okazuje się, że on także ma problemy z rozliczeniem z kantorem.
Karol Strasburger miał także paść ofiarą nieuczciwych praktyk Cinkciarz.pl. Gospodarz "Familiady" wyznał, że stracił 30 tysięcy złotych i jest bezradny. - Kiedy wchodziliśmy do tej firmy, robiliśmy to w dobrej wierze, mając na uwadze jej marketing i reputację w Polsce. Choć sama nazwa może nie zachęcała, to firma wydawała się wiarygodna. Teraz jednak widać, że uczciwość staje się coraz rzadszym towarem - powiedział w rozmowie z Pudelkiem.
PRZECZYTAJ WIĘCEJ: Szok. Firma oskarża Dereszowską. W tle "szantaż wizerunkowy"
Karol Strasburger przyznał, że postawa przedstawicieli firmy Cinkciarz.pl go zadziwia. Kantor zarzucił bowiem aktorce "szantaż wizerunkowy". - Muszę przyznać, że jestem zaskoczony taką postawą przedstawicieli kantoru, w której osoby poszkodowane stawiane są w roli winnych wizerunkowych problemów. To niedorzeczne i absurdalne - stwierdził Strasburger. Aktor wyznał także, że do tej pory nie otrzymał zwrotu środków. Choć taki był mu obiecywany do końca 2024 roku. - Od października otrzymujemy jako klienci mnóstwo komunikatów. Można się już pogubić, co jest prawdą. Nie znam się i nie muszę rozumieć zależności biznesowych i prawnych firmy. Wiem jedno. Ja wybrałem wstępnie drogę oczekiwania i pokładałem nadzieję, że polubowna postawa i cierpliwość przyniosą pozytywny skutek. Obiecano mi zwrot środków do końca 2024 roku i nie dotrzymano słowa, zasłaniając się kolejnymi interwencjami instytucji zewnętrznych. Ufałem, ale się zawiodłem - dodał Karol Strasburger w rozmowie z Pudelkiem.