Monika Janowska niedawno za pomocą mediów społecznościowych opublikowała wizerunki osób, które umieściły w sieci obraźliwe komentarze na jej temat. W komentarzach zawrzało. Ludzie zaczęli atakować gwiazdę. Niedługo potem ta usunęła posty oraz wyjaśniła, że żałuje decyzji o wcześniejszych publikacjach. W związku z powyższym skontaktowaliśmy się z żoną Roberta Janowskiego, aby porozmawiać z nią na temat hejtu, z którym od jakiegoś czasu się mierzy. Janowska podczas wywiadu z Plotkiem wyjawiła, czy swoje postępowanie uznaje za dobry sposób na radzenie sobie w takich sytuacjach i co powinno się zmienić w Polsce, aby osoby obrażające innych w sieci nie pozostawały bezkarne.
Monika Janowska: Rozmawiamy, to znaczy, że przeżyłam i "jakoś" sobie poradziłam. Celowo mówię "jakoś", bo gdybym miała wtedy świadomość tematu z dzisiaj, poszłabym do specjalisty, psychologa, poprosiłabym o pomoc. Gdybym… Jednak nie miałam i radziłam sobie tak, jak potrafiłam. Schowałam się, zaszyłam w domu, nie rozmawiałam z nikim, zwinęłam się w kłębek. A potem wydarzyło się coś, czego nie przewidziałam i co pogrążyło mnie jeszcze bardziej. Stałam się hejterką. Krzyczałam, buntowałam się, odpowiadałam złością na złość, punktowałam wszystkich, którzy mieli inne poglądy, priorytety, różny od mojego pomysł na siebie i własne życie, byłam przepełniona żalem, niezrozumieniem i wiarą, że sprawiedliwość sprawiedliwością, ale racja musi być po mojej stronie. Paradoksalnie bycie "katem" przechorowałam bardziej niż bycie "ofiarą". Wszechświat szybko mi odpalił za moją postawę. Dusza bolała, ciało odmówiło współpracy. Wylądowałam w szpitalu. Trzeba było zatrzymać ten kołowrotek.
Rozejrzałam się wokół i zobaczyłam gruz. Siebie, zupełnie samą w tym bałaganie. Zaczęłam pracować nad sobą i ze sobą. Chciałam zmieniać świat, a nie zauważyłam, że największej metamorfozy potrzebuję ja. Przyjęłam tę lekcję z pokorą. Pochyliłam głowę, przełknęłam wstyd i rozpoczęłam budowę na nowo. Dziś jestem wdzięczna za to doświadczenie. Brzmi banalnie, ale sporo mnie to nauczyło. Tak łatwo przychodzi nam ocena innych, a nie potrafimy spojrzeć takim wzrokiem na swoje podwórko.
Nie bez przyczyny w chwili niebezpieczeństwa najpierw ratujemy siebie, a dopiero potem dzieci, rodzinę. Tak to działa. Nie ukoisz kogoś jeśli sama jesteś pogrążona w smutku. Nie obdarujesz uśmiechem z ustami wywiniętymi w podkówkę. Nie pokochasz, jeśli w sercu masz nienawiść. Jeżeli strzelasz, musisz wiedzieć, że za chwilę zginiesz od własnej kuli. Nie oszukasz losu. Zrozumiałam to i przestałam walczyć. Powoli odzyskiwałam spokój.
Wychodzę z założenia, że "obrona TAK, zemsta NIE". Wciąż jest we mnie brak zgody na hejt. To nie tak, że jestem teraz tolerancyjna i łaskawa. Nie udaję, że deszcz pada, kiedy tak naprawdę jest to zwykłe splunięcie. Stawiam granice. Sama ich bardzo przestrzegam i nie pozwalam innym na ich przekraczanie. Nie mam wpływu na obcych ludzi, jestem odpowiedzialna "tylko" za swoje czyny i "tylko" siebie mogę obronić. Dlatego się sprzeciwiłam. Hejt dotyczył mnie.
Ktoś mnie próbował obrazić. Żeby było jasne - odróżniam krytykę od hejtu. Moje prośby o zaprzestanie obelg tylko rozjuszyły te osoby. Opublikowałam więc ich wizerunek. Bez zbędnych słów, inwektyw, czyste fakty: "Pan X, Pani Y, internetowi hejterzy". Chciałam pokazać, jak szybko można ustalić, kim są. To był błąd, teraz wiem, że mogłam to przewidzieć. Za późno. W komentarzach zawrzało. Ludzie w obronie, zaczęli atakować. Nie obwiniam nikogo, intencje i tak zawsze są najważniejsze, ale zrozumiałam, że chcąc skrócić bat hejterów, uwiązałam go na szyi sobie i innym. Usunęłam post i po prostu zablokowałam te dwie osoby. Jeżeli będą mnie nękać, skorzystam z drogi prawnej. Na razie nie mam innego pomysłu na tych "internetowych bohaterów".
Chcę tutaj głośno i drukowanymi powiedzieć przede wszystkim, że NIKT NIE JEST BEZKARNY czy ANONIMOWY. Nie pomoże puder, róż lub inne"kwiatki" na profilowym. Każdy prawnik ustali tożsamość w kilka dni. Tyle tylko, że nam się nie chce. To kosztuje, zabiera czas, rujnuje zdrowie. Chyba szukamy sobie wymówek, żeby się nie wikłać w batalie sądowe. Co zyskamy? Nie wiemy też, na kogo trafimy? Bo proszę sobie wyobrazić, jakie ktoś musi mieć problemy, jeżeli tylko w taki sposób radzi sobie ze złością i frustracją?
Nie usprawiedliwiam ich, broń Boże, ale taka jest prawda. Nie poniżasz nikogo, jeśli masz dobrą samoocenę. Nie oszukujesz, jeżeli nie masz nic "za uszami", nie zazdrościsz, jak jesteś zadowolony z tego, co masz. Ryba psuje się od głowy. Człowiek się rozpada, kiedy szwankuje serce. Życie jest piękne. Ludzie, z rozdania, dobrzy. A świat jest miłością. Jeżeli to zrozumiesz, wszystko pojaśnieje tak bardzo, że będzie można wyłączyć słońce. Czego życzę nam wszystkim z całego serca. Czy ja aby teraz nie brzmię, jak jakaś lokalna, nawiedzona Baba z kotem? (śmiech). Pozdrawiam bardzo serdecznie.
Coraz więcej gwiazd decyduje się na radykalne kroki w walce z hejterami. Wśród gwiazd, które nie pozostają bierne na internetowe zaczepki, można wymienić m.in. Joannę Koroniewską, Aleksandrę Żebrowską, Sandrę Kubicką czy Zofię Zborowską. Celebrytki nie obawiają się odpisywać na krzywdzące komentarze oraz publikować hejterskich wpisów w swoich mediach społecznościowych.
PRZECZYTAJ TEŻ: Koroniewska przeczytała, że "gloryfikuje niechlujstwo". "Odpaliła" się
Jeśli potrzebujesz rozmowy z psychologiem, możesz zwrócić się do Całodobowego Centrum Wsparcia pod numerem 800 70 2222. Pod telefonem, mailem i czatem dyżurują psycholodzy Fundacji ITAKA udzielający porad i kierujący dzwoniące osoby do odpowiedniej placówki pomocowej w ich regionie. Z Centrum skontaktować mogą się także bliscy osób, które wymagają pomocy. Specjaliści doradzą, co zrobić, żeby skłonić naszego bliskiego do kontaktu ze specjalistą.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!